Kariery nowohuckie
Józef Tejchma - refleksje

W dniu 15 marca 1952 r., zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, zgłosiłem się do Dyrekcji Budowy Miasta Nowa Huta, gdzie jako świeżo "upieczony" inżynier architekt, szybko i sprawnie zaangażowany zostałem do pracy na stanowisku inspektora nadzoru inwestycyjnego. Zostałem poinformowany o zakresie swych obowiązków, otrzymałem swój “kąt” z biurkiem w pokoju inspektorów, a następnie decyzję o zakwaterowaniu w hotelu inżynieryjnym, będącym w dyspozycji Dyrekcji.
Odniosłem wrażenie, że kierownictwo przedsiębiorstwa było wyraźnie zainteresowane przyjęciem mnie do pracy, podobnie jak kilku innych absolwentów wyższych uczelni. Był to okres, gdy do zakładów pracy całej Polski zaczęła napływać pierwsza duża fala inżynierów i magistrów, wykształconych już po wojnie. Przy czym przedwojennych pracowników z wyższym wykształceniem było jak na lekarstwo.
Zresztą wszystkie liczne krakowskie przedsiębiorstwa budowlane przyjmowały wówczas wciąż nowych pracowników, prowadząc ich werbunek po przez szeroką sieć agentów w całej Polsce południowej. Na stanowiska robotnicze zatrudniano głównie młodzież wiejską, nie posiadającą w większości żadnych kwalifikacji zawodowych, dla której organizowano rozliczne kursy, zwłaszcza budowlane. Zaś do pracy w n owohuckim Kombinacie stalowym ściągano również hutników z Górnego Śląska.
Równolegle w nowym mieście w szybkim tempie przybywało nowych budynków szkolnych, przedszkoli, żłobków, obiektów handlowo-usługowych, bibliotek, biur administracyjnych i innych. Rosły więc również szybko kadry pracowników umysłowych o wykształceniu humanistycznym. Również oni poszerzali swe wiadomości zawodowe, uzyskiwali stosowne awanse i robili swe kariery zawodowe.
Znakomita większość mieszkańców Nowej Huty to byli ludzie młodzi. Ja sam wraz z upływem lat, uświadamiałem sobie też coraz bardziej, że b. wielu z pośród mych współpracowników, kolegów, znajomych, mieszkańców Nowej Huty - mieliśmy podobne życiorysy. Zamierzałem ongiś zebrać i zestawić kilka takich biografii, porównać je i ocenić. Pomysł się rozmył, lecz jeden biogram przytoczę.
Skojarzyły nas nasze książki wspomnieniowe, napisane w tym samym 1996 r. Obaj zaczynaliśmy swe zawodowe kariery w Nowej Hucie, wiekiem różnimy się tylko o kilka miesięcy, uczył nas historii ten sam profesor Pohorille (choć zupełnie w innym czasie i miejscu), a upodabniają jeszcze: zapamiętanie w pracy; zawały serca w Zakopanem i 41 lat pracy zawodowej, liczonej do emerytury. Różniły nas jednoznacznie tylko uprawiane przez nas profesje: ja pracowałem jako architekt w zawodzie inspektora nadzoru inwestycyjnego i projektanta, on był zawodowym politykiem, w latach 1972-77 na stanowisku wicepremiera i ministra kultury i sztuki.
Chodzi oczywiście o znanego powszechnie, odnotowanego w encyklopedii powszechnej - Józefa Tejchmę.
W 1996 r. Józef Tejchma, będąc już na emeryturze, napisał książkę biograficzną Pożegnanie z władzą. Jest ona zapisem wspomnień od lat dziecięcych po kres pracy zawodowej. W książce wiele o najważniejszych wydarzeniach w powojennej Polsce, w której autor przez wiele lat był działaczem politycznym najwyższego szczebla. Sporo stron poświęcił też J. Tejchma na opis swej nietuzinkowej wsi rodzinnej i bardzo przeciętnego domu rodzinnego. Oto fragmenty tych opisów:
O Markowej -
.............Ludzie w Markowej byli nosicielami postępu w całym okresie międzywojennym. Już tylko ewidencja organizacji, które działały w Markowej, wystarczy, aby mieć wyobrażenie o jej niezwykłym rozbudzeniu społecznym. Była tam pierwsza w Polsce Spółdzielnia Zdrowia, Kółko Rolnicze, Kasa Stefczyka, Spółdzielnia "Społem", Spółdzielnia Mleczarska. W dziedzinie kultury niemal od samych początków naszego wieku działały Teatr Ludowy, orkiestra dęta, kapela ludowa, chór, ognisko muzyczne, świetlica, biblioteka publiczna.
Siłą poruszającą, inicjującą i podtrzymującą niemal wszystkie przejawy aktywności było Koło Związku Młodzieży Wiejskiej "Wici", skupiającej większość pokolenia, skazanego na urządzanie sobie życia samodzielnie, bez czyjegokolwiek patronatu. ........
.............W okresie okupacji Markowa stała się czynnym ośrodkiem życia państwa podziemnego, miała silne oddziały Batalionów Chłopskich, konspiracyjną oświatę, "bibułę", czyli prasę informacyjną. Wieś dała schronienie znanemu po wojnie w Krakowie czasopismu "Wieści". Była też punktem kontaktowym żołnierzy, którzy we wrześniu 1939 r. przebijali się w stronę Rumunii, aby dostać się do polskiej armii we Francji....
.............Po wojnie w Markowej wybuchła nowoczesna cywilizacja, toczyła się jak lawina. Zapanowała gorączka zmian. Na początku była elektryfikacja. Przed wojną mama krzyczała do mnie: nie czytaj tak stale, bo oczy zepsujesz przy nafcie. Następnie wodociąg, potem gazociąg, no i lepsza droga. W ciągu kilkunastu lat powstała w Markowej cała nowoczesna struktura cywilizacyjna: nowy ośrodek zdrowia, lecznica dla zwierząt, szkoła, pawilon handlowy. Wokół każdej z tych spraw rozwijała się aktywność dziesiątków ludzi, przywykłych od dziesięcioleci do tego, że nic nie może się stawać bez ich udziału. .........
O domu rodzinnym -
.............Wchodziło się do maleńkiej sieni. Po prawej stronie stały żarna, po lewej - od 1946 r. - wielkie marzenie mamy, centryfuga. Na wprost wchodziło się do komory. Po prawej stronie była gruba, otwarta nie oszalowana ziemianka o wymiarach 2 m * 1 m, głębokości 1 m. Nazywaliśmy ją też sklepem. Trzymało się tu ziemniaki, buraki, rzepę, marchew. Na ścianach tej gruby pełno było mysich dziur, a prowadzona stała, zażarta walka z nimi za pomocą pułapek i kota nie dawała żadnego rezultatu. Myszy po prostu były. Po lewej stronie, przy przewodzie kominowym, wisiała cebula, susz kwiatu lipowego, jakieś ziela, wyżej stały na półce gomułki suszonego sera.
W komorze stała zawsze beczka z kiszoną kapustą, skrzynia na zboże, worki z mąką. Pod ścianą korytko do wyrobu chleba, jakieś sita, rzeszota, gliniaki siwe i ozdobne, koszyki wiklinowe, jabłka, jajka, soki i czasem zamarynowane mięso.
Z sieni wychodziło się na lewo do izby, czyli chałupy. Po prawej stronie, wykonana z gliny i cegły, kuchnia z blachą oraz piec chlebowy, czynny do dzisiaj. Na blasze stały żeliwne garnki i najważniejszy z nich - kociołek wsadzany w palenisko po wyjęciu krążka z blachy. Na blasze piekło się placki i wypalało jęczmienne ziarno, które po zmieleniu w drewnianym młynku i dodaniu cykorii udawało kawę, a w niedzielę kawę z mlekiem. Kawa i herbata z kwiatu lipowego słodzone były melasą wyrabianą na patelni z buraków cukrowych.
Po lewej stronie stały cebrzyk, szaflik, wiadro z wodą i nieodłączną chochlą, maselnica, drabinka i kamień do wyciskania białego sera. Na piętrowej ławie stały gliniane, drewniane i żeliwne garnki. Na ścianie wisiały montewki, łyżki, w tym jedna duża drewniana do kociołka. Naprzeciw, pod oknem, stał stół ze śladami dużego zużycia, który służył do jedzenia, prania, prasowania, czytania, grania w karty. Obok ława skrzyniowa, która służyła do spania, zydelki.
Na ścianie wisiał obraz z Matką Boską oraz corocznie zostawiane przez księdza obrazki świętych. Były też zdjęcia komunijne i trudne dziś do zapamiętania kalendarze niedzielnych i rolniczych gazetek. Wisiał wiejski zegar z kolorowym cyferblatem i wiszącymi na łańcuchach wagami, tj. ciężarkami w kształcie wydłużonego wisioru z czarnego żelaza. W ścianach były dwa małe okienka na jedną szybę. Zawsze w zimie szyby te pokrywały się wzorzystym lodem - tak jak to dziś można oglądać tylko w ekskluzywnie wydanych bajkach o złej czarownicy. ........
W swej książce wspomnieniowej Pożegnanie z władzą Józef Tejchma zamieścił wiele indywidualnych refleksji, głównie natury społeczno-humanistycznych, w formie krótkich aforyzmów, maksym i sentencji. Zostały one zebrane i wydane w małej książeczce pt. Refleksje w ograniczonym nakładzie do użytku rodzinnego. Poniżej przedstawiam przedruk tych "złotych myśli" w układzie tematycznym.
Pożegnanie z władzą - refleksje
Markowa -
- Tradycją, honorem i klimatem mego domu była pracowitość, szacunek dla rodziców, solidarność sąsiedzka.
- ... Święta Bożego Narodzenia pozostały we mnie najgłębiej, przede wszystkim jako wydarzenie rodzinne. Kolędy "Wśród nocnej ciszy" słucham do dzisiaj wewnętrznie poruszony.
- Ojciec mój, choć niezwykle pracowity, należał w Markowej do klasy ludzi zbędnych; dlatego w 1936 roku wyjechał w poszukiwaniu pracy do Francji.
- Matka latem stawała się bandoską, wyjeżdżała na tzw. "bandy" do folwarków, aby zarobić drobne pieniądze na zimę.
- Dziadek samouk, ... był pierwszym, najważniejszym podręcznikiem historii i źródłem wiedzy o życiu.
- ... Pamiętam dobrze chodzenie do szkoły boso po błotnistych ścieżkach.
- Matki nie potrafią istnieć bez turbowania się, czyli bez zmartwienia.
- Wcześniej wiedzieliśmy, że nasza matka sporo czytała, ale nie domyślaliśmy się, że podejmowała lektury takich autorów jak Tomasz Mann, którą to informację dedykuję dzisiejszym politykom, gadającym o europeizacji Polski.
- Nie wiem dlaczego najlepiej pamiętam grę w świnię, czyli zaganianie piłeczki do specjalnego dołka, coś w rodzaju golfa dzisiejszych biznesmenów, małpujących rozrywki amerykańskie.
- ... Kiedyś (podczas wiejskiego wesela) rzucano szyszki (bułki) z karety konnej, obecnie z samochodu, duża różnica.
- Markowa - nasza wiejska ojczyzna.
- Gdy byłem parobkiem w Markowej, to nikt się za mną nie ujął, że musiałem w niedziele pracować, a do kościoła szedłem wczesnym rankiem.
- Swoje dzieje mają nie tylko naród, społeczeństwo, wieś czy miasto, swoją historię ma każdy człowiek osobno. Historia osoby ludzkiej, własnej rodziny czy grupy przyjacielskiej staje się dziś ważniejsza niż dawniej, jeżeli ma nie zginąć w bezimiennym, śpieszącym się tłumie życia współczesnego.
- Znana mi jest siła rodziny wiejskiej. Cechą tej rodziny jest integralność obyczajowa, łączność pokoleniowa, siła tradycji i honoru własnego domu, trwanie pamięci o przodkach, wspólne zmartwienia o sprawy życia doczesnego.
- Motyw równości ludzi, ogólna idea braterstwa, sprawiedliwości była w Markowej pierwszą sylabą języka społecznego, początkiem każdego poruszenia światlejszych jednostek w jakimkolwiek działaniu, podwaliną narastającego jak lawina ruchu ludowego, który w pierwszej połowie XX wieku stał się niezwykłą siłą reformatorską.
- ;... Kropla po kropli powstawała tożsamość Markowej, a wraz z tym osobowość jednostek: były one kształtowane przez historię i same tę historię kształtowały.
- ... Markowa powtórzyła model historycznego rozwoju. Wcześniej rozwinęła się wysoka kultura, niż nowoczesna cywilizacja.
- W historii mojej wsi z zadziwiającą wiernością odzwierciedliły się podstawowe nurty dziejów całego narodu i warstwy chłopskiej. Niemal wszystko, co ważnego działo się w Polsce, działo się także w Markowej. Był w niej w całym minionym stuleciu jakiś niezwykły urodzaj na ludzi aktywnych we wszystkich dziedzinach.
- ... Dzieje Markowej były "personalistyczne", duch czynu zbiorowego miał swe indywidualne poświadczenie. Był to złoty wiek postępu z woli własnej.
- Markowa zajęta była przebudową Domu Ludowego, którego otwarcie odbyło się w roku 1931 z udziałem Wincentego Witosa.
- Przed wojną teatrem w Markowej interesowali się tacy ludzie kultury, jak Maria Dąbrowska, Leon Kruczkowski czy Wojciech Skuza.
- Markowianie zawsze umieli wysoko cenić ludzi zasłużonych i wartościowych bez względu na to, jaki zawód uprawiali i skąd pochodzili.
- ... Choroba na aktywność. Stawiam to na równi ze znanym określeniem "choroba na Polskę", która stała się udziałem także wybitnych poetów. W moich rodzinnych stronach roznosicielem "choroby na działanie" był Ignacy Solarz. Zaistniał jako żyjący pomnik wybijania się młodych chłopów na samodzielność, aby stali się panami u siebie, twórcami własnej historii. Był czołową postacią ruchu samowychowawczego, przewodnikiem Uniwersytetu Ludowego, twórcą jego metody wychowawczej.
U wszystkich pozostały wyniesione z Uniwersytetu niezatarte ślady "dumania", czyli rozmyślania o życiu na własną odpowiedzialność, a nie według jakichkolwiek doktryn. Byli oni zarazem fanatykami społecznikowskiej pracy organizacyjnej. Postawę tę przenosili przez różne zakręty naszej historii najnowszej. Tacy właśnie ludzie byli w Markowej nosicielami postępu w całym okresie międzywojennym.
- Ze szczególnym sentymentem wspominam teatr, na którego scenie tuż po wojnie miałem moje pierwsze przygody artystyczne pod kierunkiem zasłużonego reżysera Sławomira Grzyba.
- Moje pierwsze przeżycia muzyczne łączą się z kościołem, a utwory organowe do dziś wytwarzają we mnie nastrój duchowego spokoju i ciepłej nostalgii, podczas koncertu muzyki organowej w słynnej katedrze w Oliwie przeniesiony zostałem nastrojem do Markowej i wspominałem Salaburę.
- ... Legendą Polski walczącej stał się Sikorski. Tragiczną śmierć generała w Gibraltarze przeżyłem, jak wszyscy w Markowej, w ogromnym szoku i załamaniu.
- W naszej wsi ujawniły się heroiczne próby ratowania Żydów przed niemiecką machiną zagłady. Za przechowywania Żydów gestapo wymordowało całą rodzinę Ulmów. Ośmioro małych dzieci zabijano po kolei na oczach matki i ojca, który zginął ostatni.
- Gdy wiele razy informowałem, że jestem z Markowej, odczuwałem satysfakcję. Wieś miała swoje imię na mapie Polski.
- Jestem cały z Markowej.
Kształcenie charakteru -
- Jesienią 1945 roku matka włożyła mi do kuferka moje cajgowe spodnie i drugie, miejskie, po ojcu z Francji, koszulę na co dzień i od święta, reperowane niezliczoną ilość razy buty, bochenek chleba, osełkę masła, gomułkę suszonego sera oraz inne drobiazgi i wybrałem się do odległego o siedem kilometrów Łańcuta.
- Prawdziwym początkiem mojej Polski Ludowej było wdarcie się do murów Gimnazjum i Liceum im. Henryka Sienkiewicza w Łańcucie.
- Miałem szczęście. Odgrywa ono w życiu taką samą rolę jak fatum, jak pech na drugim biegunie.
- Szybko ujawniło się i ugruntowało moje zamiłowanie główne - język polski z historią literatury.
- Zachowałem fotografię - stoję na scenie, w tle na ścianie umieszczone jest motto poety (K.Brodzińskiego): "Nie bądźmy echem cudzoziemców".
- Znałem z literatury tak zwane zasady roczdelskie spółdzielczości, wypracowane przez angielskich tkaczy w połowie XIX wieku, twórców "Stowarzyszenia Sprawiedliwych Pionierów". Zasady te praktykowałem w życiu szkolnym jak najpoważniej. Edward Szpytma kontynuował w szkole markowskie tradycje, był organizatorem Spółdzielni Uczniowskiej i sklepiku szkolnego. Gdy rok przede mną opuścił liceum, zostałem jego następcą.
- "Witamy konsumentów robociarzy i inteligencję pracującą". Podszedłem do kasy i powiedziałem: jestem pochodzenia chłopskiego, czy mogę dostać coś do zjedzenia? Miałem w sobie instynkt obronny przed ofensywą obskuranckiej propagandy i dydaktyki.
- W pisanym w 1945 roku tekście znalazł się Iwan Kryłow z moralitetem: "Nikt rozumu przez to nie nabędzie, jeśli na miejscu mądrego zasiędzie".
- ... Prób literackich nie podejmowałem. Pierwsze wiersze zacząłem i skończyłem pisać przy pasieniu krów.
- Moim przewodnikiem intelektualnym był Aleksander Świętochowski, a jego "Genealogia współczesności" wywarła na mnie ogromne wrażenie. Moją zaś wskazówką życiową była droga "Z komborni w świat" Stanisława Pigonia.
- Pierwszym moim zakupem mężowskim za zarobione pieniądze w Nowej Hucie był płaszcz na wszystkie sezony.
- Ukończyła (żona Alicja) dwa fakultety uniwersyteckie: biologię, która była jej pasją i filozofię, która była modą. Po wielu perypetiach i latach praktyki stała się cenionym wydawcą. Biografię zawodową zamknęła ponad dziesięcioletnią pracą na stanowisku redaktora naczelnego czasopisma "Problemy".
- Uważnie wpatrywałem się pod Termopilami w wąwóz, gdzie Leonidas bronił honoru Grecji. Dużo straciłem na konfrontacji mitu z wizją lokalną: skromny pomnik...
- ... Nie miałem przewodników personalnych ani w Warszawie, ani w Moskwie, ani w Londynie, żyłem bez wielkich autorytetów. Moje wzorce osobowe były w szkole.
- Język polski służy współżyciu ludzi, a dobry język polski sprzyja dobremu ich porozumiewaniu się. Psucie języka jest odbiciem psucia się rzeczywistości. Język prawdy i dialogu przekształca się w mowę kłamstwa i manipulacji ludźmi.
- ... W celach mierzyć wysoko, w środkach działania pozostawać na gruncie pragmatycznym.
- Chcieliśmy się uformować jako alternatywa inteligencji pochodzenia szlacheckiego, umacnialiśmy w swoich szeregach nakazy, aby po zdobyciu wykształcenia służyć warstwie chłopskiej. Stąd nasza głęboko umotywowana więź ze swoimi rodzinnymi środowiskami.
- Jako działacz czytałem wiele, ale głównie po to, aby utwierdzić się w głoszonych prawdach. Jako trochę spóźniony student, po pierwszych rozczarowaniach czytałem, aby uzasadnić lub wyjaśnić swoje wątpliwości.
- Chciałem sprawdzić sam prawdy podawane do wierzenia.
- Prawdziwy smak nauk historycznych odkryłem dopiero w archiwum. Wszystko inne jest poznawaniem, przetwarzaniem cudzych myśli. Archiwa kryją tajemnice działań oraz ich motywów.
- ... Oczekiwany dyplom w wieku ponad trzydziestu lat nie był mi potrzebny do niczego. Stanowił osiągnięcie celu samego w sobie. Nie zmienił bowiem ani kierunku moich możliwości życiowych, ani nie otwierał innej karty zawodowej.
Polityka i historiozofia -
- Bataliony Chłopskie w intencji bardziej przenikliwych polityków ruchu ludowego miały potem, po wojnie, stać się siłą, która podeprze budowę Polski Ludowej. Tak, tak, Polski Ludowej. To określenie nie było wymysłem "komuchów", jak się potocznie dziś sądzi, lecz programem ruchu ludowego "Do boju o Polskę Ludową stanęły kompanie B CH".
- W Nowej Hucie, na zakładowej konferencji partyjnej jeden z uczestników zapytał z trybuny o prawdziwą prawdę o Katyniu. Zawsze znajdzie się ktoś jeden.
- Katyń przez dziesięciolecia obciążał konto nowej Polski w sposób szczególnie dotkliwy, choć jej twórcy, a tym bardziej późniejsi kierownicy, nie mieli z mordem polskich oficerów nic wspólnego. Wspólny był tylko strach przed prawdą. Mieli więc problem moralny, czy jest rzeczą czystą bez podawania prawdy głosić przyjaźń z państwem, które dokonało wobec Polski zbrodni tak niewiarygodnej.
- Miałem zakodowaną przez "Wici" potrzebę aktywności społecznej.
- "Wici" były społecznym "pługiem rewolucji".
- Były ideały, które nas ożywiały, były dążenia, aby stawać się lepszym. Nie proponuję przy tym zapomnienia, że gdzieś w cieniu czaiły się także pułapki, nadmierne presje i ingerencje kolektywu w życie prywatne, czy niekiedy donosy ideologiczne. Nauka wtedy była wielkim spełnieniem.
- ... Praktyczne życie było zawsze silniejsze niż ideologiczne.
- Czasy się zmieniały, system i my zmienialiśmy się wraz z nim.
- ... Język uformowany w dobrej tradycji kulturalnej mojej szkoły i związku "Wici" przebijał się do końca przez skorupę haseł, zaklęć i umysłowego zamroczenia.
- Nigdy, nawet w okresie najsurowszych rozliczeń z tą organizacją (ZMP) nie miałem poczucia straconego czasu i zmarnowanych wysiłków.
- ... Nie mogę odpowiedzieć, że między mną, a komunizmem, nic nie było. Lecz było inaczej, niż to stara się odmalować propagandowy nurt negatywistyczny wobec PRL, ubrany w szaty naukowo-historyczne.
- Rewizjonizm był bardziej związany z doktryną, liberalizm z postawą. Rewidowanie doktryny było jednak bardzo jałowym zajęciem.
- Nie ulega wątpliwości, że stawałem się zakładnikiem okoliczności historycznych, a nawet strażnikiem ogólnych rygorów systemu wobec innych, łagodnym, jak sądzę, ideologicznym, ale strażnikiem.
- ... Gdy Gierek myślał o swojej funkcji prezydenta, mnie zamierzał uczynić wiceprezydentem.
- ... Zawrót głowy od sukcesów oślepił nas na tyle, że wtedy, kiedy trzeba było wyhamować ekspansję inwestycyjną i konsumpcyjną, została ona przyspieszona.
- Nie byliśmy na tyle zaślepieni doktryną, aby nie widzieć rzeczywistości. Paradoksalnie może właśnie dlatego, że dostrzegaliśmy nieobjaśnialność wydarzeń, nie wnieśliśmy do ich oceny głębszych elementów.
- Moje wicepremierostwo nie mogło trwać długo. Sam traktowałem je jako okres przejściowy do czasu stosownych wydarzeń, a konkretnie do kolejnego zjazdu PZPR. Ale nawet takiej cierpliwości zabrakło decydentom kadrowym. Oni lubią robić porządek szybko, tym bardziej, że na awanse czekają nowi ludzie.
- ... Często paraliżował ludzi na pewnych szczeblach władzy strach podwójny. Rzeczywisty strach i asekuracyjny strach przed wyższymi rozdawcami wolności. Jedni byli dogmatykami, drudzy oportunistami. Oportuniści często nie zgadzali się ze swoimi własnymi poglądami, bo wiedzieli, że są nieprawomyślne.
- ... Głupota istnieje w każdym systemie w odpowiednich dla niego barwach. W naszym miała więcej wolności, gdyż było mniej wobec niej sprzeciwu.
- Samokompromitacja systemu i władzy doszła do zenitu w postaci tak zwanej propagandy sukcesu, narastającej wraz z porażkami polityki. Propaganda telewizyjna wywoływała duszności.
- Za czasów Gomułki słowo komunizm było prawie nieobecne w języku politycznym, nie ze względów taktycznych, lecz z przekonania, że nie przylegało do polskiej rzeczywistości. Upowszechniło się dopiero z dojściem do władzy Gierka. ... Nie znosiłem tego języka. W żadnym z moich licznych tekstów nie mówiłem o sobie - komunista. Dopiero teraz, kiedy rozmnożył się antykomunistyczny werbalizm, kiedy wszystko, co złe jest komunistyczne, kiedy umysłowe lenistwo, ignorancja lub nienawiść umieszczone są w antykomunistycznym zaklęciu, miałbym ochotę powiedzieć: tak, było i pozostało we mnie coś z komunizmu, ale na poziomie literatury naukowej, a nie brukowej.
- Nie stałem się ani apologetą, ani kontestatorem stanu wojennego. W zaistniałych warunkach oznaczało to jego akceptację.
- Nastało więcej antykomunistów, niż było komunistów i komunizmu, w sensie ludzkim i systemowym.
- Upadek realnego socjalizmu nie oznaczał zniknięcia problemów, które próbował rozwiązać, a te problemy zostały przesłonięte himalajską bzdurą, antykomunistycznym zaślepieniem.
- ... Nie byłem, jak wówczas mówiono, człowiekiem aparatu partyjnego, przyszedłem do niego z zewnątrz, bez wzajemnej sympatii.
- ... Zachowana została (po 1956 r.) możliwość naprawy systemu, który był moją wiarą i moją praktyką.
- Nie wszystko, co było nakazem sprawy ogólnej, zasługuje na wyrzucenie także z dzisiejszego sposobu życia, który został tak przesiąknięty egoizmem i wyrachowaniem.
- ... Propaganda w Polsce, po upadku socjalizmu, wprowadzała do umysłów ludzkich straszliwie uproszczone podziały i oceny Polaków o Polsce Ludowej na komunistów i antykomunistów.
- ... Dla mnie dobra nauka ... nie godzić się na manipulowanie swoją osobą.
- Biografie naszych wybitnych działaczy (robotniczych) były nudne i pozbawione ducha dziejów najnowszych, a także barwy indywidualnej. ... To bardzo obniżało poziom myślenia o Polsce i dziś jeszcze rodzi złudzenia, że komputery i roboty skasują tradycyjny problem społeczny, bo samo istnienie robotników stanie się niepotrzebne.
- ... Robotnicy w Polsce są opuszczeni przez intelektualistów i polityków jak nigdy dotąd. ... Wszyscy walczą o władzę, nikt o interesy najbardziej zagrożonych. Za to nieskrywane są rosnące apetyty materialne wysokich urzędników, nie wyłączając demokratycznych reprezentantów społeczeństwa: posłów, radnych, członków przeróżnych komisji.
- Nasze i moje myśli dręczone były szczególnie polskimi pytaniami dotyczącymi wkroczenie wojsk radzieckich do Polski 17 września 1939 roku oraz braku pomocy dla powstania warszawskiego. Próby zrozumienia tych spraw miały sens, ale granicą nie do przekroczenia stał się Katyń.
- ... Słowo demokracja. Odtąd będzie ono towarzyszyć wszystkim naszym dyskusjom, aż do upadku socjalizmu, włączając w końcowej fazie postulat pluralizmu politycznego.
- Historię od początku traktowałem jako "nauczycielkę życia".
- Matki odgrywają w polityce zwykle lepszą rolę niż żony: pierwsze mają przeczucia, drugie ambicje.
- Określenie "liberał" przylgnęło do mnie do końca. Miało ono tyleż uroku, co niejasności i budziło sporo podejrzliwości w pewnych kręgach ideologicznych.
- Nie tylko w przyrodzie nic nie ginie. Także w polityce nie przepadają wcześniejsze pomysły.
- ... Wielką karierę zaczynałem pod znakiem kapelusza, ... kończyłem ją we fraku. ... Sprzedałem go w Grecji za kilkadziesiąt dolarów, a przydałby mi się teraz, gdybym dostał zaproszenie na przyjęcie u prezydenta Kwaśniewskiego.
- Totalna krytyka PRL umieszcza mnie w pustce historycznej, lub raczej przekreśla jakikolwiek sens tego, że urodziłem się w 1927 r., istniałem i działałem w drugim półwieczu naszej przeszłości.
- ... Nie byłem szczęśliwy z dojścia lewicy do władzy, czyli rekomunizacji Polski, jak chcą określić powstałą sytuację nieprzytomni antykomuniści. Tych zawsze u nas więcej niż komunistów, podobnie jak z Żydami i antysemitami. Pewne choroby w społeczeństwie istnieją jak gruźlica - wydawało się , że zupełnie wygasła, i znów się pojawiła.
- ... Lewica w opozycji mogłaby lepiej dbać o interesy ludzi pracy i Polski, niż kiedy jest u władzy.
- ... Domaganie się linczu na zbiorowej i jednostkowej biografii Polski Ludowej jest pewną odmianą grupowej choroby psychicznej.
- Jałta wniosła do polskich przemian rozdarcie, niesuwerenność, niedemokratyczność.
- Wiem, że statystyka dobra w Polsce Ludowej, dobra w moim rozumieniu, nie równoważy statystyki zła, jeśli w ogóle jedno i drugie jest możliwe do wyszacowania.
- Jeśli były zbrodnie, a były, to byli winni. Jeśli byli winni, zasługują na kary, bo systemu karać nie można, on sam skazał się na zniknięcie. Bilans zła i dobra musi być sporządzony oddzielnie, żeby nie zamazywać ani jednego, ani drugiego. Jak maccartyzm nie przekreśla demokracji amerykańskiej, tak stalinizm nie kasuje naszych przemian cywilizacyjno-socjalnych.
- Choroba pracy w Polsce jest starsza niż socjalizm.
- Strzelanie do robotników było czymś tak niewyobrażalnym dla partii robotniczej, że nie trzeba było szukać innych źródeł mojej determinacji udania się do Gomułki z żądaniem, aby odszedł.
- Wielki dramat jest udziałem ludzi wybitnych. Takim pozostaje dla mnie postać Gomułki. ... W sprawach wielkich był wielki, w sprawach małych był mały.
- Hierarchia, zawsze im więcej otrzymuje, tym więcej chce, co nie znaczy, że tym samym może lepiej spełniać swoją misję religijno-moralną. Po upadku socjalizmu puste kościoły są raczej realną wizją, co nie jest dla mnie żadną pociechą, bo nie jest dobrze, jeśli nikt w nic nie wierzy. Nihilizacja wszelkich idei jest perspektywą ponurą.
- Politycznie jestem człowiekiem roku 1956.
- Moją przeszłość kasował na konferencji elity świata w Davos niedawny premier Jan Krzysztof Bielecki ...
- Inny były premier, człowiek wykształcony i zasłużony, gdy stracił władzę, oświadczył, że pojawi się problem: czyja teraz będzie Polska. Wychowałem się w tradycji pytania wieszcza Słowackiego - jaka będzie Polska?
- ... Teczki MSW są nieśmiertelne.
- W dyskusji nad książką Jana Szczepańskiego "Polskie losy" powiedziałem, że trudno jest mi ją chwalić, skoro traktuje o moim także upadku wraz z systemem. Ale jednak chwaliłem. Autor bowiem był nie sędzią, lecz mędrcem.
- ... Wzajemne relacje sprawy narodowej i społecznej stały się w polskich dziejach najnowszych jednym z głównych problemów o znaczeniu zawsze aktualnym, odnoszącym się do współczesności.
- Trzeba w polityce strzec się ludzi nadgorliwych. Na początku bywają serwilistyczni, potem zdradliwi.
- Moje młode pokolenie zawsze było bardziej ideowe niż ideologiczne, to znaczy oddane sprawie społecznej i narodowej, a nie dogmatom i fanatyzmom.
- ... Nasze motywy miały przeważnie wymiar altruistyczny, a nie egoistyczny; idealistyczny, a nie materialistyczny, często wbrew sile gorszej strony natury człowieka. Dominowała postawa służby, a nie panowania, wola poświęceń, a nie karier.
- ... Nagłe zakręty są możliwe tylko w czysto intelektualnych ideach, oczarowaniach i rozczarowaniach, a nie w realnym życiu.
- ... Poprzez przypadki realizuje się konieczność.
- Są degradacje, które po latach przynoszą chwałę.
- Demokratyzacja i postęp maja też swoje cienie.
- Nacjonalizm jest ślepym zaułkiem historii.
- Najmocniejsze sentymenty muszą ustąpić tam, gdzie wymaga tego dobro sprawy. To rozdarcie jest cechą polityki. Wierność nie może być silniejsza od słuszności. Ale zasada ta nie może być stosowana lekkomyślnie, nie powinna być nadużywana. Całkowity relatywizm lojalności także w polityce, kruszyłby podstawy wszelkiego współżycia i partnerstwa ludzi.
- ... Niewielkie znaczenie ma osobista uczciwość wtedy, gdy towarzyszy jej błędna polityka, lub ogólniej - nieskuteczny system.
- Prowokacje w walce o władzę pojawiają się w momentach destabilizacji politycznej, a nie wtedy, gdy sytuacja jest dobra.
- Są sytuacje, kiedy zarażanie się ludzi nową myślą staje się dla władzy najbardziej niebezpieczne.
- Dolary nie mniej niż ruble odbierają blask osobom i wydarzeniom. Pieniądze, bez których nie można żyć i działać, pomniejszają moralny wymiar motywów ludzkich czynów.
- ... Każda gra, także dla ważnej sprawy, ma swoje podziemie finansowe i kulisy czyichś interesów. Bezinteresownie mogą działać pojedyncze osoby, ale nigdy państwa, rządy, zwłaszcza imperialne.
- Często ci, co przepraszają, nie mają nic wspólnego z czynami przeszłości, a przepraszani zwykle już nie żyją. Wszystko na dodatek dzieje się niekiedy w atmosferze małostkowych walk politycznych na użytek obecny, a nie wielkich rozrachunków moralnych. Katonów zawsze mamy więcej niż ludzi, którzy zasługują na oskarżenia.
- Myślenie nie sprzyja działaniu, czyli sprawności organizacyjnej, za dużo nasuwa wątpliwości, ... istnieje sprzeczność między refleksją a czynem. Myślenie nie dodaje odwagi i determinacji.
- W życiu nie ma przeskoków od blasków do cieni.
- Treścią walki o władzę było, jest i pozostaje obalanie jednych legend i tworzenie nowych. Wszystko kosztem milionów ludzi, których biografie wystawione są na przetarg manipulatorów politycznych.
- Czas zmienia nie tylko namiętności, ale także znaczenie przeszłych słów i czynów.
- W czasie ustabilizowanej ciszy każdy ruch wydaje się donośny.
- Wszystkie doktryny mają swoje racjonalne objawienia i złudzenia zarazem.
- Dziś historia idei socjalistycznych jest lekceważona ze szkodą dla przyszłości Polski i cywilizacji. Idee te są wielowiekową formacją intelektualną i programową, stanowią integralny składnik kultury. Będą istnieć tak długo jak kapitalizm jako jego krytyka, próba korekty, reakcja na nierówność i niesprawiedliwość, odwiecznie towarzysząca rozwojowi ludzkości.
- Dziś istnieją dwa światy - biedy i bogactwa... Biedni stają się coraz bardziej niecierpliwi właśnie w skali globalnej, bogaci stają się coraz mniej bezpieczni w swoim posiadaniu i korzystaniu z wygodnego życia. Na tej glebie wyrastać będzie nieuchronnie nie tylko ideologia sprzeciwu, ale także czynny bunt.
- Stać się świadkiem wydarzeń to zupełnie co innego, niż o nich czytać.
- Zwycięzcy zawsze mają swoją prawdę na czas władzy.
- Polityk jest zazwyczaj wielki nie w tym, że mówi rzeczy zupełnie nowe, lecz w tym, że oddaje swoje słowa ludzkim myślom trochę wcześniej i powie to, co wisi w powietrzu i jest przeczuwane przez ogół.
- Utrata stanowiska jest zawsze gorzka. Jeśli ktoś mówi inaczej, nie mówi szczerze.
- Dramatyzm, a nawet tragizm historii na tym właśnie polega, że dobrym rzeczom towarzyszyło zło.
- Od wieków towarzyszy nam bliższy osobnik, homo polonicus, umiejscowiony przez historię na obrzeżach europejskiej cywilizacji.
- Bywają sytuacje, kiedy skróty myślowe są najbardziej klarowne.
- Nie stawiajcie na ludzi, którzy stawiają na czołgi.
- Kto o demokrację wojuje, ten od niej może zginąć.
- Instytucja zawodowych rewolucjonistów ... była znakomita dla systemu monopartyjnego, bo czyniła człowieka podatnym i oddanym, ale była samobójcza dla konkretnego człowieka.
- Ludzie na kierowniczych stanowiskach też płacili wysoką cenę za system, w jakim działali.
- Kierowałem się własną prawdą o swoim życiu i widzeniu ogólnego obrazu Polski powojennej.
- Także ci, co usuwają, będą usunięci.
- Ci, co wygrali, są lepszymi konserwatorami stanu, który jest, niż my, wiecznie niezadowoleni, za słabi, by zreformować choć trochę to, co niezmienne. System zbyt łatwo zmienia swoich ludzi, by mógł zmienić sam siebie, bo ustawicznie eliminuje tych, którzy są odmienni.
- Wszystko się zmienia, tylko praca trwa wiecznie.
- ... Wieczną i realną alternatywą jest nie tyle taki lub inny system, lecz sama możliwość walki o jego zmianę.
- Marksizm popełnił błąd nadmiernej wiary w zmienność natury człowieka wraz ze zmianą systemu, w którym żyją. W istocie psychiczna struktura człowieka jest niezmienna.
- ... Istnieje świat gigantycznego marnotrawstwa (socjalizm), świat gigantycznego niedostatku (trzeci świat) i świat gigantycznej konsumpcji (świat zachodni).
- Światy narastającej biedy i gwałtownego bogacenia się stanowić będą stary, a zarazem nowy, polski problem.
- Zmiany reżimu nie osiągnie się tylko przez zmianę ludzi.
- Na początku zawsze są słowa.
- Zła nie można zrównoważyć dobrem. Zło trzeba odrzucić. Ale nie trzeba przy okazji wyrzucać dobra.
- Są w życiu społecznym chwile dziejowe, że najlepszym organizatorem sił ludzkich jest żywioł potrzeb, nadziei, sprzeciwu wobec przeszłości i chęci budowania nowej przyszłości.
- Wszystkie partie polityczne, gdy stają się silne, mają skłonność do zapewnienia sobie wyłączności oddziaływań.
- Ci, którzy są w opozycji, zwykle widzą lepiej i wnikliwiej niż ci, którzy koncentrują się na obronie stanu istniejącego.
- Na polskiej scenie, tak bardzo odmienionej na lepsze i na gorsze, popełniane są nowe głupstwa, które czekają na nowych naprawiaczy.
- Niech nikt nie twierdzi, że jest odporny na uwodzenie przez władzę.
- ... Przy zauroczeniu władzą trzeba bronić się przed zamroczeniem. To są jednak rzeczy różne. W przypadku drugim traci się pod nogami grunt, ulatnia się poczucie rzeczywistości, zmienia się stosunek do ludzi, człowiek wierzy bardziej w swoje stanowisko niż intelektualne kompetencje.
- Złowidztwo byłych ludzi władzy staje się chorobą psychiczną.
- Oddać więcej władzy innym, niech robią lepiej, niech mylą się na własny rachunek.
- Nowe rządy zawsze miały potrzebę tworzenia nowego obrazu historii.
- Antyintelektualny czyli bazarowy antykomunizm ma tę oślepiającą cechę, że staje się magiczną wiedzą o życiu, czyli antywiedzą.
- Każda władza ma to do siebie, gdy działa bez mechanizmów demokratyczno-wyborczych, że broni się do końca.
- Zdolność pogodzenia się z losem przegranych, jest ważnym elementem kultury politycznej.
- Politycy są odpowiedzialni za ludzkie nadzieje, ściślej, za niemożliwość ich spełnienia. To się ustawicznie powtarza w historii. Ta wiara społeczeństwa, ciągle zdradzana przez polityków, jest, być może, instynktem samozachowawczym, bo inaczej życie pogrążone byłoby w ustawicznym chaosie.
- ... Demokracja pozwala żyć z zawiedzionymi nadziejami, ponieważ powołuje do władzy nowych ludzi, którzy po rozczarowaniach przynoszą oczekiwania. Brak demokracji wprowadza ludzi na drogę apatii i rezygnacji, a także śmiertelnej nudy w bezruchu polityczno-kadrowym.
- Milczenie jest ... jakąś szczególną formą unikania nieprawdy, jeśli prawda jest niebezpieczna w danych okolicznościach.
- ... Władza jest najmniej pewnym fundamentem wyrastania przyjaźni ludzkich.
- Są przyjaźnie, które łączą, i są prawdy, które dzielą.
- ... Partia, ta z reguły opuszcza przegranych.
- ... Historia częściowo się powtarza, zwłaszcza gdy chodzi o polskie obsesje.
- Nasz świat się nie zawalił, tylko się zmienił.
- Problem z przeszłością mieli wszyscy i zawsze.
- Istnieje pewne prawo polityczno-socjologiczne, iż za pomocą przeszłości nie da się wygrać przyszłości.
- Nie ma dobrej doktryny - jednej dla wszystkich i na zawsze.
- We wszystkich systemach i czasach aktualni, a zwłaszcza byli, politycy podlegają nieustannej obróbce ich biografii - ocenie czynów dokonanych i działań zaniechanych. Pierwszą rzeczą, jaką robi opozycja, gdy dojdzie do władzy, jest negacja poprzedników. Jest to może jedyna prawdziwa namiętność nowo rządzących. Potem przychodzi ukochanie władzy i ciężka choroba po jej utracie.
- Miarą dobrego polityka jest postawa nie tyle w chwili zwycięstwa, ile w chwili klęski. Jest to kwestia uniwersalna.
- Na moich oczach koło historii zrobiło pełny obrót, ale się nie zamknęło. Nic się nie skończyło ostatecznie i na zawsze, nic się nie zaczęło od początku i od nowa. W ten sposób biografia moja zachowała walor ciągłości i zmiany, co jest odwiecznym prawem historii.
- Niczego, co zdarzyło się w moim życiu, zmienić już nie mogę. Jedyne co pozostało, to próba zrozumienia własnego istnienia i działania w czasie, którego sam nie wybierałem.
Polska
- W powikłanych dziejach powojennej Polski pokolenie ZMW stworzyło sobie dobry wariant biograficzny. Mam w tym pewien udział. Jest to jeden z bardziej udanych odcinków mojego życia.
- Z myślą socjalistyczną zetknąłem się tuż po wojnie i nie miało to nic wspólnego z faktem powstania nowej Polski.
- Polska Ludowa stała się moją rzeczywistością, rzeczywistość się zmieniła.
- Minione pół wieku było równocześnie udanym poszukiwaniem przez Polskę, bez żadnych przymiotników ideologicznych, miejsca dla siebie w Europie u progu XXI stulecia. Myślę oczywiście o wspólnych poszukiwaniach sił rządzących, dysydenckich, opozycyjnych, kulturalnych, intelektualnych.
- ... Doświadczenie uczy, że ani koncepcje daleko idącej równości, ani nadmiernej nierówności, nie stanowią dobrej drogi dla Polski. Historię Polski Ludowej trzeba analizować bez demagogii i namiętności, aby zyskała na tym przyszłość, a nie politycy o doraźnych celach wyborczych.
- ... Zawodowi historycy nie są w stanie pojąć dwoistej historii PRL, jej ludzkich dobrodziejstw i nieludzkich wynaturzeń.
- W mojej ocenie Polska Ludowa była historią poszerzania się wolności i narodowej niezależności, podkreślam: poszerzania się.
- Brutalizacja walki wyborczej w Polsce nie zdała egzaminu.
- ... Pożegnałem się z władzą i żyję. Pożegnałem się przede wszystkim z młodością i dojrzałością w Polsce Ludowej, z uciekającymi latami w Polskiej Rzeczpospolitej. Zawsze jednak w Polsce.
Kultura
- W Polsce jeszcze ktoś, na szczęście, interesuje się poezją. Reszta jest chwilą polityczną, która szybko mija.
- Nie należy na ogół liczyć na dobrą pamięć o tym, co kto dobrego zrobił, szczególnie dla kultury.
- W każdej dziedzinie najpierw trzeba badać fakty, potem budować ogólne oceny, a nie odwrotnie - najpierw przyjmować jakąś doktrynę, potem szukać dla niej uzasadnienia.
- Kultura nie poddaje się miarodajnie tylko statystycznym wskaźnikom.
- ... Mówienie o kulturze językiem statystyki czy faktów widocznych jest chodzeniem po cienkiej powierzchni zjawisk. Istotą kultury jest wolność. Wolność jest produktem kultury i jej źródłem. Na tym zasadza się jej rola w kształtowaniu człowieka, społeczeństwa, narodu.
- Presja na transformacyjną rolę kultury może przekształcić ją w propagandę, polityczny instrument władzy.
- Nowych prądów w sztuce nigdy zatrzymać się nie da.
- Prawdziwy dramat w rozwoju sztuki powstaje wtedy, kiedy państwo angażuje się w popieraniu określonego kierunku.
- Sztuka ma swoją autonomię i nie należy jej oddawać w służbę celów pozaartystycznych, bo jeśli stanie się wybitna, tym samym służyć będzie narodowi najgłębiej i najtrwalej.
- Nadmierna opieka państwa mogła wyolbrzymiać znaczenie marnych faktów artystycznych i pomijać wydarzenia o znaczeniu nowatorskim, lub wręcz dyskryminować pewne zjawiska ze względów politycznych.
- Przeciwstawienie kultury narodowej i ludowej jest świadectwem niepojmowania sensu samej kultury, która jest wytworem człowieka, żyjącego w różnych czasach, warunkach historycznych i strukturach społecznych.
- Wajda zaprosił mnie na pokaz filmu ("Człowiek z marmuru"). Byliśmy prawie sami. Chodziło nie o maje przeżycie artystyczne, lecz o decyzję polityczną czy film można skierować do kin. Nigdy nie miałem przed ekranem tak dramatycznej sytuacji. Nie byłem widzem, lecz oskarżonym i zarazem sędzią w swojej sprawie. Siedziałem jak na gorących węglach, z wypiekami na twarzy, przy wielkim podnieceniu wewnętrznym. Czułem, że wchodzę w oko cyklonu. Takiego obnażenia propagandowej legendy socjalizmu nikt dotąd nie widział. ... Po zaproponowaniu kilku nieznacznych poprawek wydałem decyzję o wprowadzeniu filmu na ekrany.
- Jest powołaniem artysty, że swoje prawdy umie przedstawić w sposób wstrząsający. Film i dla mnie był wstrząsający.
- ... Pewna robotnica z Łodzi, przy oklaskach sali, zaatakowała mnie frontalnie cudzym tekstem za "Człowieka z marmuru".
- Przygoda z Wajdą była w mojej biografii ryzykiem korzystnym: straciłem dużo, zyskałem więcej.
- Jaki byłby świat, i tak dziś okrutny, bez ustawicznej pracy kultury, aby go polepszyć.
- Wolność twórcza nie zna granic, nie można jej zatrzymać, zamknąć w pewnych ramach. Jeśli jest jej dużo, wolność chce, aby było więcej i jeszcze więcej.
- Zawsze mnie interesowało to napięcie wewnętrzne artystów, gdy poszukują nowej ekspresji.
- Zetknięcie się wolnego tworzenia z wolnym rynkiem przynosi dominacje nie tyle kultury, co jej produktów, które się dobrze sprzedają. Ktoś jednak musi chronić wartości elitarne, nieopłacalne na rynku, ale potrzebne w życiu na dłuższą metę.
- Dejmek był jednym z nielicznych i odważnych wobec władzy i niekonformistycznym wobec swego środowiska.
- Logika polaryzacji umieściła mnie w jałowym środku. To był ludzki wymiar mego dylematu.
- Nie jestem człowiekiem epoki telewizyjnej. Imponują mi niektórzy politycy, kiedy przed kamerami gadają z niezwykłą łatwością i gładkością. Ja mam opory przed publiczną wyprzedażą swoich poglądów, przeżyć i zwierzeń. Studio telewizyjne jest dla mnie środowiskiem obcym i wrogim.
- Trzy żywioły krajobrazowe są moja miłością: morze, góry i Mazury.
- ... Wiele tych publikacji ("Kultura paryska") ściągały z Zachodu służby MSW. W tym jedynym przypadku oceniam ich rolę jako szczególnie korzystną dla znoszenia izolacji umysłowej w końcowym okresie stalinowskim
- Nie może być prawdziwego dramatu tam, gdzie autor przyznaje racje tylko jednej stronie, bo wtedy dzieło staje się publicystyką polityczną. Trzeba wysłuchać drugiej strony dramatu, w tym przypadku władzy. Zasada ta nie musi dotyczyć wszystkich, zwłaszcza skrajnych sytuacji historycznych.
- Więzienia są jedynym środkiem represji. Masowym elementem ucisku ideologiczno-psychologicznego są słowa.
- Jeśli o mnie chodzi, to w całej karierze, być może raz czytałem tekst przygotowany przez inną osobę. Cudzy tekst był dla mnie martwy. Przemówienia pisałem zawsze sam. ... Najczęściej mówiłem "z głowy", jak się pikantnie określało. Koszt psychiczny takiej praktyki był wysoki. Miałem dni dobre i złe. Niekiedy mówiłem jak w natchnieniu, słowa brałem jak z powietrza, płynnie i składnie. Innym razem słowa wyciągałem z brzucha, z trudem, podniesionym głosem. Aby uniknąć ryzyka klęski mowy, na którą zwykle oczekiwano w pewnym napięciu, zawsze końcówkę miałem napisaną,
tak aby nawet przy złej całości zdobyć słuchacza czymś szczególnie ważnym i dobrze powiedzianym na samym końcu. Nie była to kwestia ładnego czy brzydkiego przemawiania. Głównie chodziło o nawiązanie kontaktu, zdobycie słuchacza, znalezienie więzi między życiem a słowem, odsłonięcie prawdy, odgadnięcia odczucia zgromadzonych ludzi. To nieprawda, że w naszym ówczesnym systemie była tylko gra pozorów. Była także autentyczna gra życia.
- Jeśli chcemy przeciwstawić się powstaniu społeczeństwa wzrostu konsumpcji materialnej ze szkodą dla potrzeb duchowych człowieka, powinniśmy stworzyć mechanizm ustawowy, który nie odda kultury na łaskę technokratów.
- Studium mego przypadku dochodzenia do dyplomu magistra historii wykazuje pewną nietypowość. ... Znałem z terenu mojej wsi i łańcuckiego licem wielu kolegów i znajomych, którzy bez zakłóceń kończyli odpowiednie fakultety i objęli różne funkcje zawodowe w nauce, kulturze, medycynie, przemyśle, rolnictwie czy sądownictwie. Niektórych z nich spotkaliśmy z Mileną w 1995 r. na unikalnym balu sylwestrowym w Krakowie u przyjaciół, Zofii i Edwarda Szpytmów. Każdy z obecnych wybitnych specjalistów miał swoją drogę rozwoju intelektualnego i zawodowego i znalazł się w czołówce polskiej kadry różnych dziedzin życia.
Bal był pretekstem dla tego spotkania, chyba już niepowtarzalnego.
Życie
- Ukierunkowanie najtrwalszych pokładów mojej psychiki, wewnętrznych motywów aktywności życiowej, dokonywało się w pierwszych latach mego istnienia ...
- ... Jedni przychodzili na świat w majestacie indywidualności, drudzy anonimowo.
- Los zawsze wyznaczał mi przedwczesną odpowiedzialność.
- W pewnym wieku tylko wspomnienia mają jeszcze jakiś sens, wszystko inne jest już czasem minionym.
- Pływać nauczyłem się w wieku lat trzydziestu w Warszawie na basenie Rozbrat, podobnie jak pierwszy raz dosiadłem konia w Mongolii. W Markowej nie było ani większego stawu, ani konia w domu.
- Smakowały mi zawsze pączki Bliklego, ale bardziej jeszcze interesowała mnie historia firmy jako świadectwo początków pracy organicznej po upadku powstania styczniowego (firma powstała w roku 1869).
- Wyparowałem. Po dwunastu latach udziału w składzie Biura Politycznego znalazłem się nagle w stanie nieważkości. ... Nie mogę dziś powiedzieć, że pożegnanie z władzą przyjąłem spokojnie, bez wewnętrznego wstrząsu, choć psychicznie byłem na to przygotowany, bo miałem jej już dość.
- Emeryt polityczny jest człowiekiem bez przyszłości, podobnie jak każdy emeryt. W pewnych sytuacjach emeryta politycznego chce się także pozbawić przeszłości.
- Emerytura stała się ostatnią próbą mego życia.
- ... Z kawalerki wyszedłem, do kawalerki wróciłem. Koło powoli się zamyka.
- Jakoś sobie radzę z tym, co najważniejsze - mianowicie istnieniem bez zagubienia, bez choroby utraconej władzy, bez zawału umysłu i niezdrowych emocji, bez nieuleczalnej wiary, że najlepszy świat już minął, bez goryczy, że najgorszy czas zaistniał właśnie dziś, bez przepowiadania "czterech jeźdźców Apokalipsy" tylko dla Polski. Jeśli już to dla bogaczy, którzy mają najwięcej do stracenia, łącznie ze spokojnym używaniem dóbr.
- Nie nudzę się, gdy jestem sam. Uważam to za kluczowe ustalenie mego stanu. Nie nudzę się także dlatego, że nie jestem sam. Uważam to za dobry rezultat całego mojego życia. Mam przyjaciół, których nie wykruszyły żadne zakręty historii, żadne wstrząsy na szczytach władzy. Jednych wprawdzie odsiały zmienne wiatry, ale innych przyłączyły jeszcze silniej trwałe tradycje.
- Jedyną rzeczywistością emeryta jest pełzająca do nikąd teraźniejszość i umieranie na raty od jednej interwencji lekarskiej do drugiej, przy malejącym bezpieczeństwie medycznym.
- Chciałem ...się z tej przeszłości wyrwać, ale jej nie przekreślać, skupić się natomiast na przyszłości.
- Nie czuję się zawieszony w próżni, lecz nadal zakorzeniony w tym co minęło, i osadzony w tym, co się tworzy.
- Zawsze obracam się pośrodku, czyli, jak mi się wydaje, w kręgu zdrowego rozsądku i jedyny strach, jaki mnie ogarnia, to obawa przed utratą rozumienia życia i kontaktu z przyszłością, choć osobiście jej nie mam.
- Tęsknię za Markową, za Łańcutem, za Nową Hutą, za Warszawą tamtych lat.
- Trwam w nostalgii za czasem bezpowrotnym, ale nie utraconym
- Primum non nocere, to pozostanie moją dewizą.
Powrót do poprzedniej strony