Artykuł poblikowany w miesięczniku "Dziś" w nr. 7/2000
Komentarz do filmu "Stalowy bicz" o Nowej Hucie
Ojcowie zbudowali
- synowie zburzyli
W 1999 r. TVP-1 wyemitowała dwukrotnie godzinny film pt. “
Stalowy bicz" o budowie huty i miasta Nowa Huta. Film nakręcony został w grudniu 1998 r. na zlecenie OTV-Kraków w związku z przypadającą 23 czerwca 1999 r. okrągłą 50. rocznicą rozpoczęcia robót przy budowie pierwszego bloku mieszkalnego w Nowej Hucie.Mit pierwszy, że budowa huty została Polsce narzucona przez “Wielkiego Brata” ze Wschodu.
Film, na samym swym początku, rzetelnie informuje, że już w 1946 r. władze PRL
prezentowały zamiar budowy nowej dużej huty stali, jako wstępny, podstawowy krok do
planowanego, szerokiego uprzemysłowienia kraju. Miała być ona zbudowana w Gliwicach w
oparciu o licencje i dostawy amerykańskie. Ten fakt autorzy filmu ocenili bardzo
pozytywnie, choć nie podali wielkości huty, ani warunków transakcji, kredytowania itp.
Natomiast wyraźnie negatywnie odnieśli się do oferty ZSRR z 1948 r., zaprojektowania, wyposażenia, pomocy
w budowie i szkoleniu załogi kombinatu hutniczego o docelowej produkcji 1,5 miliona ton
stali. Być może w swych opiniach kierowali się przekonaniem o bezwzględnej wyższości
technologii hutniczych USA, najwidoczniej nie orientując się, iż np. urządzenia
walcownicze produkcji ZSRR instalował nawet Krupp w swych stalowniach w Niemczech
Zachodnich.
Mit drugi - że huta usytuowana została pod Krakowem jako kara dla jej mieszkańców, wymierzona przez
władze Polski Ludowej za największy odsetek negatywnych odpowiedzi w
ogólnonarodowym referendum w 1946 r. Ten motyw ukarania niepokornych Krakowian występuje
w filmie kilka razy, aczkolwiek reżyserzy nie podają nawet czego referendum dotyczyło.
Przypomnijmy więc treść referendum, choć huta nie ma z nim nic wspólnego. Obejmowało
ono trzy pytania: czy jesteś za likwidacją Senatu, reformą rolną i nacjonalizacją
przemysłu, granicami na Odrze i Nysie Łużyckiej?
O usytuowaniu huty zadecydowały ostatecznie oczywiście głównie przesłanki ekonomiczne. Zachowały się
wszechstronne ekspertyzy, w których rozważano kilka różnych jej lokalizacji. Były
one zresztą prezentowane w filmie. Zwyciężyła koncepcja lokalizacji w rejonie Krakowa
ze względów komunikacyjnych (na trasie kopalnie śląskie – dostawa rudy z Krzywego
Rogu), położenia nad Wisłą (pobór wody technologicznej i planowany transport rzeczny
surowców i gotowych wyrobów), bliskość dużego miasta (zaplecze kadrowe, mieszkaniowe
i kulturowe).
Mit trzeci – że budowa wielkiej huty stali miała na celu degradację roli Krakowa jako ośrodka kulturalnego i zabytkowego. Zarzut jest niedorzeczny. Przeczy mu dokonana wielka rozbudowa miasta, którego ludność w ciągu 40 lat powojennych wzrosła ponad trzykrotnie. Podobny rozwój i rozbudowa dokonały się w zakresie wyższych uczelni, ośrodków naukowych i wszelkich instytucji kulturalnych. Szczególną zaś opieką otoczone zostały obiekty zabytkowe krakowskiej Starówki, dla renowacji których utworzono duże wyspecjalizowane przedsiębiorstwa i zaplecze konserwatorsko-remontowe.
Mit czwarty – że budowa huty pod Krakowem w zamiarze władz PRL miała na celu sproletaryzowanie
konserwatywnego, elitarnego mieszczaństwa krakowskiego. Ten motyw też był odmieniany w filmie
na wiele przypadków.
Oczywiście, że uprzemysłowienie kraju niosło ze sobą znaczący wzrost ludności robotniczej.
Lecz był on wtórną konsekwencją generalnej polityki industrializacji gospodarki państwa polskiego, nie zaś celem podstawowym.
Dotyczyło to także Krakowa, zwłaszcza że równolegle bardzo intensywnie rozbudowano wszystkie
istniejące już w mieście obiekty przemysłowe.
Z drugiej strony właśnie rozbudowa nowoczesnego przemysłu, także
infrastruktury naukowej i kulturalnej, powodowały szybki wzrost liczbowy ludności z
wyższym wykształceniem, głównie inteligencji technicznej. Sięgając do materiałów
źródłowych, można by z łatwością wykazać, że przyrost warstw inteligenckich był
nawet szybszy niż przyrost produkcji przemysłowej. Oczywiście zmieniały się poglądy
tej kadry na bardziej oświecone i nowoczesne. Z biegiem lat sytuacja ta jednakże się
odmieniła, wracając do poprzedniej “normy” i ostatecznie to nie niecny
socjalistyczny proletariat zdominował śliczną konserwatywną elitę inteligencką
Krakowa, lecz akurat odwrotnie. Co zresztą z filmu też wynikało jednoznacznie.
Mit piąty – że huta jest główną przyczyną zanieczyszczenia środowiska ekologicznego Krakowa,
mając zwłaszcza zgubny wpływ na przyspieszone niszczenie zabytków krakowskiej Starówki. Zarzut ten
sformowany został faktycznie dopiero po kilkunastu latach funkcjonowania huty. W latach
pięćdziesiątych, gdy ją budowano, a były to jeszcze czasy czystych rzek, łąk
pełnych motyli i rozgwieżdżonych nocy, o jakichś zagrożeniach ekologicznych nikt nic
nie mówił. Po prostu brakowało zwykłej wyobraźni, nie tylko decydentom gospodarczym,
i nie tylko w Polsce, o tym jakie zagrożenia niesie masowa industrializacja środowisku
naturalnemu człowieka. Wprost przeciwnie, w okresie tuż powojennym autentycznie uważano
dymy fabryczne za przejaw życia i rozwoju. Mogą o tym świadczyć choćby dymiące
kominy na ówczesnych banknotach stuzłotowych.
Tym nie mniej projektanci kombinatu usytuowali go świadomie na wschód
od Krakowa, kierując się rutynowo tak zwaną “różą wiatrów”. Według tego
wykresu w Krakowie tylko kilka procent wiatrów, a więc jedynie przez kilka dni w roku,
wieje z kierunku wschodniego (zwykle zimą przy wyżowej pogodzie). Tak więc faktycznie
dymy huty zniszczyły tereny na wschód od niej, zwłaszcza Puszczę Niepołomicką. Natomiast
na obiekty starego Krakowa w znacznie większym stopniu niż kombinat nowohucki
oddziaływują dymy np. elektrowni w Skawinie i z dalekiego Śląska. Ale i te “dymy”
mają się obecnie nijak do zanieczyszczania Krakowa spalinami, wyziewanymi przez setki
tysięcy samochodów w kanionach ulic, na placach i podwórkach. Dziwne, że dzisiejsi
krytycy, oburzający się na perfidię tamtych decydentów, którzy usytuowali wielka
hutę obok Krakowa – nie piętnują bynajmniej wynalazców samochodów, ich
producentów, lub firmy je sprzedające.
Mit szósty – o niskim morale
zatrudnionych na budowach robotników, spowodowanym warunkami budowy. Film pokazuje bardzo trudne, ciężkie warunki pracy i
zamieszkania, zwłaszcza w pierwszych 2-3 latach budowy, które załamywały niejednego.
Mówi o tysiącach ucieczek młodocianych junaków z organizacji “Służba Polsce”,
pokazuje też z lubością szerzące się w Nowej Hucie nadużywanie alkoholu, będącego
jakby odtrutką na marne robotnicze życie. Film powtarza więc to o czym wiele już powiedziano i napisano.
Faktycznie pijaństwo szerzyło się zwłaszcza w zaciszu zatłoczonych
hoteli robotniczych. W beznadziei wieczorów po ciężkiej pracy, gdy jedyną alternatywą
wylegiwania na pryczach była złudna przyjemność wypicia musztardówki ze swymi
doraźnymi kolegami. Wszyscy byli młodzi, większość pochodziła ze wsi, które
opuścili wraz z jej obyczajami, przenosząc się w obce, nieznane im dotąd środowisko.
To nowe ich życie miało się dopiero ukształtować i unormować z upływem lat.
Tymczasem pustkę po minionej bezpowrotnie przeszłości wypełniali w sposób uświęcony
przez polską tradycję z dziada, pradziada, od kilku już stuleci.
To były naprawdę trudne sprawy, bynajmniej nie nadające się na
kpiny, czy oskarżanie kogokolwiek o uprawianie jakiegoś wyzysku, jak to zdawali się
czynić reżyserzy filmu “Stalowy bicz".
Budowy zaczynano praktycznie od zera, na gołym terenie, prawie bez maszyn, często w błocie lub dokuczliwym kurzu.
Stąd namioty i drewniane baraki, kuchnie polowe i prowizoryczne stołówki, gumowe buty i kufajki.
Ewentualny dojazd do świata, czyli Krakowa, był możliwy, ale jechało się lokalną
ciuchcią prawie godzinę.
O tym wszystkim można by napisać też zupełnie inaczej. Że budowy,
także udział w SP, były szkołą pracy, odpowiedzialności, dyscypliny i koleżeństwa,
a liczne kursy dawały możliwość nauki atrakcyjnych zawodów budowlanych i hutniczych.
Że właściwie jedyną ówczesną alternatywą dla tej młodzieży, w znacznej części
wywodzącej się z zabiedzonych wsi, było pozostanie na karłowatych gospodarstwach swych
ojców, jak to było w Polsce międzywojennej.
Faktycznie po kilku latach zamieszkali oni wszyscy w nowych blokach
mieszkalnych, w Nowej Hucie uruchomiono dwa duże kina, teatr, dwa stadiony z licznymi
obiektami sportowymi, rekreacyjny zalew wodny, kilka ośrodków kultury, w tym Nowohuckie
Centrum Kultury, które do dziś jest jednym z największych i najprężniejszych domów
kultury w skali całego kraju. A ci młodzi budowniczowie stali się hutnikami i
fachowcami w wielu innych dziedzinach przemysłowych i budowlanych.
Nie komentuję części
filmu, dotyczącej zdarzeń społeczno-politycznych, szczególnie tych późniejszych z
lat 80., gdyż nie były one udziałem mej generacji. Ich bohaterami byli głównie
młodzi ludzie, którzy urodzili się już w Nowej Hucie i nie brali udziału w budowie
kombinatu czy miasta. Film prezentuje te zdarzenia przy pogodnym niebie i w kolorze,
podczas gdy kroniki z lat budowy są czarno-białe i ociekają błotem.
Mimo to właśnie ta czarno-biała, pierwsza część jawi się w
filmie optymistycznie, głównie dzięki pozytywnym zmianom jakie pokazuje kamera. Więc:
smutny akt wbicia łopaty w “gołą” ziemię 23 czerwca 1949 roku, a już w grudniu
tegoż roku zasiedlenie pierwszych bloków mieszkalnych przez dziesiątki rodzin. Wielkie
czarne dziury w ziemi, a za chwilę ujęcie tej samej panoramy z szeregiem imponujących
konstrukcji wielkich pieców hutniczych. I tym podobne.
Druga, kolorowa część filmu jawi się natomiast bardzo
pesymistycznie, mimo bogoojczyźnianego komentarza spikera, prowadzącego temat. Na
początku tej części kamera pokazuje z lotu ptaka rozległą panoramę kombinatu
hutniczego, który w 1989 r. wyprodukował ponad 6 milionów ton stali, i 280-tysięcznej
Nowej Huty - dzielnicy Krakowa. Zaś ostatnie ujęcia filmu rejestrują ruiny kilku
obiektów huty i wielką halę pieców martenowskich z rumowiskiem pozostałym po ich
wyburzeniu. Tak więc uważam, że bardziej adekwatnym dla filmu byłby nie tytuł
"Stalowy bicz", lecz raczej "Ojcowie zbudowali, synowie zburzyli".
Panorama Nowej Huty z lotu ptaka - foto A.Gryczyński