Dwa porozumienia rozejmowe w Mińsku
19 września w Mińsku zawarty został układ o wprowadzeniu bezterminowego rozejmu w walkach w Donbasie. Głównym mediatorem w rozmowach była niewątpliwie kanclerz Merkel, która w trakcie swej wizyty w Kijowie, zaproszona z okazji święta flagi ukraińskiej, wymusiła na prezydencie Poroszence zawarcie porozumienia, o którym zapewne zadecydowała ostatecznie 2godzinna nocna rozmowa w cztery oczy Poroszenki z Putinem. Za jednym zamachem separatyści uznani zostali wreszcie za stronę w wojnie domowej, potwierdzono praktycznie kapitulację sił zbrojnych Ukrainy i otwarta została furtka do wzajemnych dyplomatycznych negocjacji pokojowych. Wiele w tym bałaganu, nie ustalono wyraźnie linii rozdziału wojsk, sposobu negocjacji, i jej celów. Było wiele kolizji we wzajemnych działaniach, przy nieustannym judzeniu i szczuciu Ukraińców przez rusofobów wszystkich maści, głównie z USA, Izraela i Polski.
Nie ustało jednakże demonizowanie Putina przez polskie media. Na portalu internetowym Interii nadal prowadzona była przeciwko niemu zajadła kampania oskarżania, obrzucania obelgami, opluwania i wyśmiewania. Nie brak było nawet wypowiedzi typu „Zabić Putina”, „Były asystent dyrektora CIA proponuje zabójstwo Putina”. W Interii zamieszczono też informację, że w londyńskim muzeum figur woskowych młoda Francuska kilkanaście razy dźgnęła drewnianym nożem figurę woskową Putna. Została ukarana przez sąd jakąś kwotą i kosztami naprawy figury woskowej. Odwołała się od wyroku, że to jej emocjonalna reakcja na zbrodnie Putina, do czego ma demokratyczne prawa, po czym na łamach prasy roztrząsano czy winna, czy nie winna.
Trwało też straszenie Rosją na wszelkie możliwe sposoby. Ale pojawiły się też pierwsze artykuły, wypowiedzi, że to Stany Zjednoczone prą do wojny w Europie. Że chcą osłabienia niesfornej, nieposusznej, i za dobrze się gospodarującej Rosji. Ukraina się do tego świetnie nadaje, prawie cały jej rząd, oligarchowie, media, kapitał to semici, którzy spełnia każde polecenie CIA i Mosadu. Zaś w parlamencie kijowskim rej wodzą skrajne partie neobanderowskie, wschodnioeuropejscy mudżahedini, gotowi kontynuować II wojnę światową i zabijać Rosjan (i innych wrogów), zgodnie ze swym „Dekalogiem ukraińskiego nacjonalisty”. Zaś przy okazji Zachodnia Europa też gospodarczo straci i będzie jeszcze bardziej zależna i posłuszna. Tyle korzyści naraz dla USA.
W ostatnich dniach lutego Parlament Kijowski przyjął ustawy o amnestii dla walczących stron, tj. separatystów prorosyjskich, o wymianie jeńców, oraz nadał specjalny status obu zbuntowanym obwodom, przyznając im na 3 lata własne władze lokalne, prokuraturę i własną milicję ludową. Oczywiście to wszystko powinno być wzajemnie omówione i uzgodnione. Przede wszystkim wojska ukraińskie powinny wycofać się na z obu obwodów, a separatyści wypuścić z okrążenia ukraińskie oddziały, nawet z ciężką bronią. Powinny być uzgodnione warunki odbudowy zniszczeń, pilne zorganizowanie dostaw prądu, wody, żywności i lekarstw, powrotu uciekinierów, uruchomienia gospodarki tego przemysłowego regionu Donbaskiego. Polskie media tych tematów w ogóle nie poruszały. Co najwyżej informowały o rosyjskich konwojach humanitarnych setek białych tirów z żywnością i lekarstwami dla Donbasu, dodając za źródłami kijowskimi,
że to dostawy amunicji i broni dla rebeliantów prorosyjskich. Równocześnie TVP apelowała o zbiórkę rzeczową i pieniędzy na pomoc „humanitarną” dla armii ukraińskiej. W każdym bądź razie MON wysłało konwój 40 ciężarówek ze swych zapasów strategicznych: koców, namiotów, hełmów, kamizelek kuloodpornych, noktowizorów, żywność. Cały internet drwił, że jeszcze przed wyjazdem konwoju z Polski ukradzionych zostało 1500 koców.
Natomiast Poroszenko w W. Brytanii, Kanadzie i USA domagał się pomocy dla armii ukraińskiej, broni i pieniędzy, lamentując, że armia ukraińska straciła 60% swego uzbrojenia podczas ostatnich walk. Zaś w internecie zamieszczane były opisy fikcyjnych bitew „na papierze”, po których zwłaszcza czołgi, transportery, samochody i wyrzutnie rakietowe znikały z ewidencji wojsk rządowych, zasilając separatystów, często razem z załogami.
Równocześnie media zachodnie cały czas powielały komunikaty dowództwa ukraińskiego o nieprzestrzeganiu rozejmu przez separatystów. Operowały przy tym głównie formułką, że atakują oni lotnisko w Doniecku i że trwa ostrzał artyleryjski tego miasta. Prawie codziennie donosiły też o wjeździe rosyjskich kolumn czołgów, czy samochodów na tereny Donbasu, zajęte przez separatystów prorosyjskich, przygotowując się do ataku na ukraińskie linie obronne. Zmieniały się tylko ilości tych czołgów i przewożonego uzbrojenia w samochodach, oraz planowane przez Putina terminy napaści na Ukrainę. Lecz niezmiennie od lipca internetowa „Interia” przez kilka tygodni dołączała do tych komunikatów to samo zdjęcie z jednym czołgiem z rosyjską flagą i kolumną różnorakich samochodów na szosie za nim. Zwykle każdy taki komunikat uzupełniany był jeszcze informacją o ostrzale armatnim śródmieścia Doniecka, często z dodatkiem, że zginęło 2 chłopców na boisku szkolnym,
lub kilku innych mieszkańców miasta. Wtedy też były wzmianki, że nie wiadomo skąd wystrzelono te pociski, prawdopodobnie to sami rebelianci ostrzeliwują swoje miasta, by oskarżać o to Ukrainę.
Dopiero 15 listopada prezydent Poroszenko w nagraniu na YouTube ogłosił otwarcie swą strategię: „My mamy pracę, oni nie... my mamy emerytury i zasiłki, oni nie ... masze dzieci chodzą do szkoły, ich dzieci siedzą w piwnicach... i tak wygrany tę wojnę”. Za jednym zamachem przyznał, że uzgodnione w Mińsku rozejm, uznanie specjalnych praw autonomicznych dla Donbasu i tp., nie obowiązują rządu kijowskiego do niczego oraz, że nękające ostrzeliwanie artyleryjskie milionowego Doniecka i innych miast Donbasu to planowa strategia rządu ukraińskiego, mająca doprowadzić do zwycięstwa w wojnie z rosyjskimi separatystami.
W tamtych dniach jakiś szwedzki ekonomistaekspert rzucił hasło, że „Ukraina potrzebuje Planu Marshalla”, to jest kredytów, na wzór udzielonych Europie zachodniej po II wojnie światowej przez USA. Ponadto UE powinna przekazać na wsparcie jej gospodarki 30 mld $, to jest 3% swego budżetu na lata 201420. Kredyt przyznany w kwietniu 2014 w umowie Ukrainy z MFW, w wysokości 33 mld $ w ciągu dwu lat, jest za mały. Zresztą kredytów zwrotnych Ukraina nie będzie w stanie spłacić,Ten ekspert doradził też, aby nowy parlament natychmiast, w ciągu miesiąca, przyjął reformy, jakie mogłyby przełamać głęboki kryzys z zakorzenioną korupcją i oligarchicznymi rządami.
W grudniu zapoczątkowana została głęboka obniżka światowych cen ropy naftowej przez USA i ich sojuszników (Arabia Saudyjska, Kuwejt, Emiraty Arabskie, Libia, Irak, złoża Syrii), jako sankcje wobec Rosji, największego eksportera ropy naftowej i gazu ziemnego na świecie. W ciągu niewielu tygodni ceny obniżone zostały z ok.100 do 60 dolarów za baryłkę. Faktycznie spowoduje to dotkliwe straty dla budżetu Rosji. Ale z tego powodu tracą też inni eksporterzy ropy, ciekawe że w naszych mediach o tym ani słówka. A są to różne kraje: Norwegia, Rumunia, Nigeria, Algieria, Iran, Wenezuela, Meksyk, Kanada. W każdym razie USA wypowiadając wojnę naftową Rosji mocno naruszyły stabilność gospodarki całego świata. Może to więc w ogóle jakaś globalna gra globalnego kapitału, a przedstawianie jej jako sankcje polityczne wobec Rosji to wygodny pretekst i uzasadnienie?
Przez miesiące komunikaty kijowskie donosiły o walkach na lotnisku w Doniecku, które niby cały czas było opanowane przez ukraińską armię, a Donieck ostrzeliwany przez artylerię z rejonu lotniska. Jednak pod koniec stycznia 2015 r. Poroszenko i Jaceniuk oświadczyli w TV, że lotnisko w większości zajęte zostało przez rosyjskich terrorystów i zapowiedzieli jego odbicie. Zobaczyliśmy więc na ekranach TV kolumny czołgów i innych pojazdów, ale ich ofensywa trwała raptem dzieńdwa. Po czym wycofali się ostatecznie z lotniska, ostatnich obrońców (cyborgów) wzięli separatyści do niewoli, co tez pokazano jako dowód na znęcanie się nad ukraińskimi żołnierzami. Dodatkowo pod Ługańskiem okrążonych zostało ok. 7 tys. wojska ukraińskiego w kotle wokół miasta Debolcewo.
Więc w sumie klęska wojsk rządowych, a równocześnie pewna nadzieja na zakończenie walk, wobec zapowiadanej kolejnej konferencji pokojowej w Mińsku. Wzięli w niej udział kanclerz Merkel,oraz prezydenci Hollande, Putin i Poroszenko. Wcześniej przez 2 dni Merkel i Hollande przebywali w „misji pokojowej” w Kijowie, a następnie w Moskwie. Niektóre media sugerowały, że UE faktycznie chciała zakończenia wreszcie wojny domowej na wschodzie Ukrainy i powrotu do dobrych interesów i stosunków z Rosją. Rzeczywiście 12. lutego 2015, po raz drugi podpisane zostało porozumienie w sprawie rozejmu w wojnie domowej pomiędzy Donbasem a Ukrainą. Powtórzono w nim w zasadzie ustalenia z porozumienia wrześniowego, ale w formie bardziej konkretnej i jednoznacznej.
Nowy układ miński to głównie zasługa kanclerz Merkel, jej determinacji w wygaszeniu wojny w drodze kompromisowej dyplomacji. Najwyraźniej wywarła dużą presję na Poroszenkę, by zaakceptował ustalenia porozumienia, którego autorem, był niewątpliwie Putin. Najważniejsze z nich to utrzymanie Donbasu w granicach Ukrainy, ale pod warunkiem przyznania regionowi praw do własnych milicji, prawodawstwa, samorządu, obranego w lokalnych wyborach. To wszystko winno być usankcjonowane przez odpowiednie zapisy w konstytucji państwowej. Czyli zbuntowany Donbas nadal jest integralną częścią Ukrainy, ale na zasadach szerokiej autonomii, jak w Szwajcarii.
Również w Mińsku Poroszenko wystąpił ze swym koronnym oskarżeniem o zagrożeniu integralności i niepodległości Ukrainy przez Rosję. Okazało się wszak rychło, ze wśród obradujących największym zwolennikiem integralności Ukrainy był sam Putin, który jednym słówkiem nie podważył tego dogmatu. Domagał się tylko przyznania praw człowieka, czyli głównych wartości ideologicznych demokratycznego Zachodu, dla mieszkańców Donbasu. Poroszenko, najwidoczniej przyciśnięty przez Merkel, podpisał ten warunek. Putin, kując potem to gorące żelazo, przekazał Radzie Bezpieczeństwa ONZ projekt rezolucji, która przyjmuje porozumienie z Mińska o zawieszeniu broni i wzywa wszystkie zaangażowane strony konfliktu do jego pełnego przeprowadzenia. Co nastąpiło.
Dosłownie minuty przed podpisaniem Układu Mińskiego portal internetowy Interii doniósł o zerwaniu rokowań, gdyż Poroszenko i Potin wyszli z sali obrad. Poroszenko zadzwonił do Ameryki, ale gdzie dzwonił Putin? Takie dylematy roztrząsali polscy czujni obserwatorzy. Natomiast po podpisaniu Układu media polskie dostały jakby czkawki. Informując o zawarciu porozumienia, czekały na pierwsze właściwe komentarze, zamiast rzetelnie podać treść porozumienia, czy też przynajmniej jego obszerny skrót. Sądziłem, ze pierwszymi słusznymi komentatorami będą Kowal, Janas, ktoś od Michnika, może Sikorski. Lecz uznano chyba, że to zbyt poważny problem dla naszych infantylnych polityków. Po wielu godzinach jako pierwsze komentarze pojawiły się dwa artykuły z Ameryki. Eksperta ds. ukraińskich z Atlantic Council Adrian Karatnycky'ego (12.02) i redakcji nowojorskiej gazety „NYT”(13.02.). Obie opinie układ pokojowy z Mińska uznały jako klęskę wolnego świata.
Wg pierwszego „pozwoli on Rosji zbudować potężny wojskowo Donbas jako państwo satelickie, z rosyjskimi i donbaskimi bojownikami, wyposażonymi w nowoczesną broń. To będzie taka współczesna Sparta, zagrażająca Ukrainie. Za rok lub dwa Putin będzie mógł wydać tym siłom rozkaz marszu na Kijów, potem na Polskę, kraje bałtyckie” itd”. Czyli stare strachy na Lachy, takie pierdoły propagandowe, z konieczności nieco tylko zmodyfikowane. Zaś wg NYT „Putinowi zaoferowano o wiele lepsze porozumienie niż to, na które zasługiwał. Teraz najważniejsze jest to, by Zachód nadal wywierał na niego presję. Sankcje nie powinny zostać złagodzone, dopóki Putin nie pokaże woli przestrzegania porozumień z Mińska. Jeśli tego nie zrobi, nie powinno być żadnych wątpliwości co do dalszych sankcji". Czyli według NYT nic się nie zmieniło, wojna trwa, sankcje trzeba kontynuować.
Teraz w polskich mediach jeden wielki kociokwik, wszyscy już piszą i gadają, że Mińsk to nowe Monachium, zdrada, Merkel na usługach Kremla, wielkie nieszczęście dla Polski, ze wojna na Ukrainie rzeczywiście może się zakończyć, że Ukraińcy nie dostaną nowoczesnej broni z USA, a NATO nie pomoże gromić hordy rosyjskie,
W ostatnich dniach lutego ustało wreszcie artyleryjskie ostrzeliwanie miast Donbasu, a prezydent Poroszenko zakomunikował o wycofywaniu ciężkiej broni i dział o kalibrze ponad 100 mm, zgodnie z układem w Mińsku. Groził przy tym, ze w każdej chwili bron ta może wrócić na linię frontu, jeśli separatyści zerwą rozejm. Również USA i UE co kilka dni ostrzegają, że w przypadku zerwania rozejmu (nie wymieniając przez kogo), zastosowane zostaną kolejne ostrzejsze sankcje wobec Rosji. Podobny meldunek złożyło dowództwo separatystów prorosyjskich. We wschodniej Ukrainie nie ma aktualnie żadnych walk, bombardowań miast, nie giną ludzie.
Lecz polskie media jakby tego nie zauważały. Nadal, wespół z prawicowymi partiami i sferami rządowymi, kontynuowały obłędne szczucie na Rosję i Putina, przestrzegały w ogóle całą Europę przed odradzającym się imperium rosyjskim i przekonywały UE o konieczności rozszerzenia pomocy finansowej i dozbrojenia armii ukraińskiej. Polska też sama bezkrytyczne wspierała we wszystkim banderowski rząd w Kijowie: udzielono Ukrainie dotację 100 milionów euro, wysłano kolejny konwój pomocy paramilitarnej; przyjęto na leczenie i zabiegi operacyjne w polskich sanatoriach i szpitalach w Świeradowie Zdroju kilkuset żołnierzy ukraińskich, udzielono stypendia i zakwaterowano w akademikach Lublina, Przemyśla i Krakowa ok. 30 tys. studentów z zachodniej Ukrainy. Przy okazji studenci ci, znający język polski, obsiedli polskie portale internetowe, w szczególności Interię, wypisując ordynarne obelgi na Rosjan głównie na Putina, a gloryfikując pacyfikację separatystów w Donbasie.
Również rząd kijowski nadal straszył o zagrożeniu i przygranicznych ruchach wojsk rosyjskich, które ponoć miały zaatakować Ukrainę wszystkimi siłami już w kwietniu. Równocześnie otwarcie przygotowywał się do kontynuowania wojny, zwiększył pobór do armii ze 180 do 250 tys. żołnierzy, żebrał, zresztą skutecznie, o dostawy broni i kredyty z USA i UE oraz przerzucał coraz nowe formacje wojskowe na wschód Ukrainy. Przerzucono także nowo sformowaną we Lwowie brygadę „Hałyczyna”. Polska prasa chwaliła bogate wyposażenie tej brygady w dostarczone przez Polskę kamizelki kuloodporne, hełmy, noktowizory itp. co jest bardzo symboliczne, bo ukraińska dywizja SS w Galicji w czasie II wojny światowej też nazywała się „Hałyczyna”.
Wielomiesięczny stan prowokacji wojennych.
Zawarte 12 lutego 2015 r. w Mińsku porozumienie rozejmowe w wojnie domowej na Wschodzie Ukrainy, początkowo przestrzegane przez obie strony konfliktu w zakresie zaprzestania walk, zostało wnet przerwane przez ostrzeliwanie miast Donbasu, zwłaszcza Doniecka, przez artylerię armii ukraińskiej. Rząd kijowski nie podejmował też jakichkolwiek działań, by wprowadzić w życie również polityczne reformy, jakie także ustalono w mińskim porozumieniu, dotyczące większej autonomii dla Donbasu, a także przejęcia z powrotem spraw gospodarczych i finansowych w regionie przez Kijów. Nic było żadnych rokowań o potrzebie odbudowy zniszczeń wojennych, uruchomieniu zakładów pracy, powrotu uciekinierów itp. Rząd i parlament kijowski ustalili jedynie, że o przejęciu administracji w obu zbuntowanych obwodach będzie można dyskutować dopiero po przeprowadzeniu wyborów według prawa ukraińskiego (czym ono się różni?) I przejęciu kontroli nad wschodnią granicą z Rosją przez wojskową misję międzynarodową?
Również USA i UE co kilka dni ostrzegały, że w przypadku zerwania rozejmu (nie wymieniając przez kogo), zastosowane zostaną kolejne ostrzejsze sankcje wobec Rosji. Takie oświadczenia można było z powodzeniem traktować jako zachętę do wznowienia walk przez stronę ukraińską. Zwłaszcza, że z Zachodu nie było żadnych nalegań na podjęcie rokowań Kijowa z Donbasem w sprawie politycznych aspektów mińskich uzgodnień, to jest rozszerzenia autonomii regionu, by ich ludność rosyjska i ukraińska-rosyjskojęzyczna mogła czuć się bezpiecznie i być współgospodarzem obwodów, jako części Ukrainy. Były to sprawy najistotniejsze i niewątpliwie najtrudniejsze, bo coraz bardziej stawało sę widoczne, że USA i żydowscy oligarchowie, rządzący Ukrainą, bynajmniej nie chcą przyłączenia obu obwodów do Ukrainy, potrzebne są one im tylko jako żagiew do wojny z Rosją. Europa Zachodnia, jako służebny podnóżek USA, tego najwidoczniej nie zauważała, a raczej udaje obłudnie, że nie zauważa.
To też przez cały drugi kwartał 2015 r, na wschodzie Ukrainy utrzymywał się stan prowokacji wojennych ze strony junty kijowskiej, Nastąpił tylko pewien przełom w relacjach zachodnich, gdyż komunikaty OBWE podawały, że obie strony nie przestrzegają porozumień mińskich, a nie tylko separatyści, jak dotąd pisano. To zrozumiałe, bo jak długo można łgać, że separatyści z Doniecka ostrzeliwują z armat dzielnice mieszkaniowe milionowego Doniecka, w którym sami wraz ze swymi rodzinami zamieszkują. Trwało natomiast bez zmian straszenie świata i oskarżanie Rosji o przygotowywanie się do uderzenia na Mariupol, Kijów, państwa bałtyckie, Polskę, Europę i bodaj także na Pernambuko. Tym zagrożeniem USA i NATO uzasadniały konieczność budowy przy granicach Rosji swych baz wojskowych i konsekwentnie restaurowały zimną wojnę z FR. jako imperium zła, demonizując też Putina na diabła, jak przedtem Milosevicia, Kaddafiego, Husajna itd.
Równocześnie Bruksela, tak bardzo troszcząca się o uchodźców z Afryki i Syrii, uciekającymi przed islamskimi mudżahedinami, nie dostrzegła zupełnie, że z Donbasu ponad milion ludzi uciekło do Rosji przed ostrzałem artyleryjskim banderowskich mudżahedinów, zostawiając swe domy i dorobek życia. Tyle tylko zmieniło się w ostatnich miesiącach, że UE zaczęła delikatnie strofować Kijów za popełniane zbrodnie, jakie dotąd skrzętnie przemilczano. Przykładem morderstwo matki i córki na kwaterze, dokonane przez "żołnierza" ukraińskiego w Mariupolu. Oficjalnie go oskarżono i Kijów obiecał przykładnie ukarać. Następny przykład to kolejne seryjne zabójstwo dziennikarza rosyjskiego na ulicy w Kijowie przez "bojowników" z Majdanu. Takie informacje o bezprawiu i terrorze politycznym, uprawianym na Ukrainie wyczytać też można tylko w internecie, np., na blogu ks. Isakowicza-Zaleskiego, gdyż oficjalne polskie media ich nie publikują, lub zakłamują doszczętnie.
Z drugiej strony jest już wyraźnie co raz więcej głosów, zwłaszcza na portalach internetowych, krytykujących USA, jako sprawcy wojen na Bliskim Wschodzie, także na Ukrainie.
Przez cały lipiec w naszych mediach raczej było cicho o walkach w Donbasie, najwidoczniej rozejm w walkach był tam mniej więcej utrzymywany. Jedynie co kilka dni armia ukraińska ostrzeliwała z armat głównie Donieck, żeby Poroszenko mógł mówić, że wojna trwa, zaś NATO wzywać Rosję do przestrzegania układów mińskich, UE utrzymywać sankcje wobec Rosji, a USA, Polska, Litwa wysyłać broń do Kijowa i szkolić banderowców w posługiwaniu się nowszą techniką do zabijania, niż siekiery i widły.
W środę 1 lipca ukraiński prezydent Petro Poroszenko przedstawił plan reformy decentralizacyjnej dla całego państwa, przewidującą znaczne ograniczenie władzy centralnej na rzecz struktur lokalnych. Miałaby nastąpić likwidacja szefów administracji obwodów (gubernatorów), mianowanych dotąd w stolicy, ich uprawnienia przejęłyby lokalnie wybierane struktury samorządowe. Struktury te decydowałyby też, jak będą wydawane pieniądze z podatków ściągniętych w danych obwodach. Przekazanie części władzy w ręce lokalnych samorządów w obu obwodach, Ługańskim i Donieckim, było właśnie jednym z warunków porozumienia rozejmowego, zawartego w Mińsku. Lecz według tego porozumienia miały one otrzymać także takie prawa, jak m.in. autonomię językową, udział władz lokalnych w mianowaniu szefów prokuratury i sądów, stworzenie lokalnych oddziałów „milicji ludowej” oraz amnestię obejmująca osoby związane z wydarzeniami separatystycznymi.
Tak więc Poroszenko przedłożył projekt reformy konstytucyjnej nie według uzgodnienia mińskiego, lecz jako jego alternatywę, ograniczoną przy tym tylko do stanowisk gubernatorów, i to bez próby wcześniejszego jej uzgodnienia z szefami obu zbuntowanych republik. To też oni obaj nie wyrazili zgody na zaproponowaną reformę prezydenta Poroszenki. Została również skrytykowana przez Rosję. Rzecznik Kremla stwierdził, że „przygotowania takich praw bez uwzględnienia stanowiska przedstawicieli Donbasu nie można uznać za wypełnienie mińskich porozumień”. Mimo to została przyjęta i zatwierdzona jednostronnie przez parlament ukraiński.
Nawrót zimnej wojny
W lipcu-sierpniu 2015 r. generalnie sytuacja geopolityczna świata się pogorszyła. Nie kończy się wojna domowa na Ukrainie, odradza się zimna wojna NATO-Rosja, kryzys finansowy w Grecji, tłum uciekinierów-azylantów z Afryki i Syrii przed lokalnymi wojnami, a ostatnio rysujący się gorący konflikt Europy z groźnym Państwem Islamskim, powstającym w Syrii-Iraku-Libii Wszystko to są problemy długofalowe, strategiczne, mające jeden wspólny mianownik, którym jest realizowana konsekwentnie, właściwie już od 1946 r., polityka USA budowy globalnego Pax Americana, tj. nowego porządku światowego, starorzymskim sposobem "Divide et impera".
W szczególności w drodze inspirowanych i finansowanych przez CIA protestów społecznych i rewolucji "Arabskiej Wiosny", a ostatecznie także w drodze wojny, obalono wszystkie "dyktatorskie i zbrodnicze" rządy Tunisu, Algieru, Libii, Egiptu, Iraku, zaś w Syrii wywołano wojnę, która trwa już 3 lata. W całym regionie Bliskiego Wschodu i północnej Afryki jest pełna destabilizacja, chaos, terroryzm, wojny religijne, walki plemienne. To też z tego piekła uciekają do Europy dziesiątki, czy setki tysięcy ludzi. Państwa UE, chlubiące się swą demokracją z pokorą przyjmują i troszczą się o ten tłum azylantów. Władze brukselskie UE zamiast domagać się od USA przerwania rewolt i wojen, jakie wywołały na Bliskim Wschodzie i w Afryce, starają się jedynie "sprawiedliwie" rozdzielić uciążliwych i kosztownych azylantów między wszystkie własne kraje, proporcjonalnie do ludności.
W sierpniu minęło szereg rocznic (72 lata) mordów banderowskich na Wołyniu. Polskie organizacje kresowe zorganizowały więc różne uroczystości upamiętniające te wydarzenia, lecz media i władze w Warszawie jakby tego nie zauważały. A równocześnie bratają się, popierają, przytakują wszystkiemu co się robi i gada w Kijowie przeciw Rosji. Wiele w temacie napisał na swym blogu ks. Isakowicz-Zaleski, mocno krytykując politykę polskich władz wobec rządu kijowskiego, opanowanego przez nacjonalistów z Galicji.
Ukazała się tez książka W. Modzelewskiego „Polska -Rosja. I co dalej?” Bardzo ostra krytyka polskiej rusofobii. Faktycznie taka rusofobia, opluwanie, wyszydzanie, chamskie plugastwa wobec Rosji są zamieszczane zwłaszcza na niektórych portalach internetowych np. INTERII. Ale rusofobia szeroko pleni się też za sprawą mediów (nie)polskich i prawicowych elit politycznych, wśród których, jak się nagle okazało, jest wielu potomków pogrobowców banderowskich, zajmujących wysokie stanowiska publiczne.
Z początkiem września parlament kijowski przyjął szereg ustaw, wprowadzających reformy zwłaszcza w sferze gospodarczej, od których MFW i BE uzależniały udzielenie Ukrainie dalszych kredytów. Nowy rząd i parlament wyłonione na Majdanie, już w 2014 r. wprowadziły wiele reform, lecz dotyczyły one głównie spraw ustrojowych, politycznych. W szczególności wprowadzono lustrację i rozliczenie urzędników, zajmujących prestiżowe stanowiska w administracji państwowej, w ministerstwach, na uczelniach, w sądownictwie, zwalniając wszystkich członków partii b. prezydenta Wiktora Janukowycza, Rosjan i zatrudnionych w czasach ZSRR. Zastąpiono ich ludźmi z nowego obozu władzy, w zasadzie bez uwzględniania kwalifikacji zawodowych. Przy okazji wszystkimi trudnościami i patologiami, trapiącymi Ukrainę, jak np. wszechobecna korupcja i kradzieże, obarczono rząd Janukowycza, choć wytrwał on tylko rok i akurat udało mu się ustabilizować hrywnę i uregulować dostawy tańszego gazu ziemnego z Rosji.
Ale główne reformy 2014 r. dotyczyły resortów Obrony i Spraw Wewnętrznych. Nie mogąc polegać na istniejącej regularnej armii, stworzono ochotniczą Gwardię Narodową, rekrutującą się głównie z członków organizacji prawicowo-nacjonalistycznych Zachodniej Ukrainy, a przede wszystkim z protestujących na Majdanie członków Prawego Sektora. Podlega ona bezpośrednio Ministerstwu Bezpieczeństwa i Spraw Wewnętrznych. Dodatkowo ochotnicze bataliony Gwardii Narodowej zorganizowane zostały przez gubernatorów-oligarchów w kilku obwodach. Podobnie wymieniono prawie cały skład osobowy ukraińskiej Milicji.
W sferze gospodarczej wprowadzono już podatek od posiadanych oszczędności w wysokości 10 do 25%, w zależności od wysokości posiadanych depozytów i oszczędności. Opodatkowano wymianę walut. Zlikwidowano 50 deficytowych banków spośród 180 istniejących. Zniesiono państwowe dopłaty do gazu, które sprawiały, że odbiorcy otrzymywali gaz prawie za darmo. Częściowo zreformowano emerytury przez wprowadzenie 2 filara, trwają prace nad 1 filarem, co znaczy że zmniejszą się dopłaty z budżetu do emerytur. Planowane jest zmniejszenie zatrudnienia w administracji publicznej o 20%. Poszukuje się sposobu na obniżenie wydatków na edukację i opiekę zdrowotną, które to sfery są wielkim obciążeniem dla budżetu.
Zwiększenia wpływów do budżetu państwa spodziewane jest przez dalsze reformy podatków, deregulację, a nade wszystko w drodze prywatyzacji własności państwowej. W tym celu czyni się odpowiednie starania dla przyciągnięcie inwestorów zagranicznych. Przy czym główną rolę, pozwalającą na odzyskanie zaufania wśród potencjalnych inwestorów, z kraju i zagranicy, maja odegrać rządy prawa i walka z korupcją. W pierwszej kolejności przygotowano już propozycje inwestycyjne w energetyce. Uporządkowano gospodarkę i dystrybucję gazu i zaproponowano przejęcie kontroli nad siecią rurociągów gazowych Ukrainy Europejskiej Wspólnocie Energetycznej. Można liczyć, że zachodni właściciel w pełni uporządkuje przesył i dystrybucje gazu przez rurociągi ukraińskie do zachodniej Europy. Dodatkowo zaproponowano EWE wykorzystanie magazynów podziemnych, istniejących na Ukrainie, na gromadzenie latem tańszego gazu i jego przesyłanie na Zachód w zimie,
na to wszak nie godzą się Niemcy, zamierzające magazynować gaz na własnym terytorium.
Co dalej z Ukrainą?
W ostatnich dniach września przeczytałem w Interii tytuł: „Krymscy Tatarzy blokują dostawy żywności z Ukrainy na Krym”. Ciekawa sprawa – blokują dostawy żywności dla samych siebie? Otworzyłem artykuł i zobaczyłem zdjęcie grupy mężczyzn, chodzących w poprzek szosy, a za nimi sznur TIR-ów. No więc musiało to być po stronie ukraińskiej przed przejściem granicznym. Artykuł zaczyna się od informacji że przez przesmyk łączący Ukrainę z Krymem przechodzi jedyna szosa z Ukrainy na Symferopol i Sewastopol, że co dziennie przejeżdża przez nią setki TIR-ów, głównie z warzywami i owocami, że szoferzy cierpliwie czekają w długiej kolejce około 20o TIR-ów, ale samochody osobowe przejeżdżają szybciej, bez wyczekiwania.
Dalej reporter napisał, że ok. 10 godziny przyjechało 8 samochodów osobowych z kilkudziesięciu uzbrojonymi członkami organizacji Prawy Sektor (z Majdanu), którzy zablokowali przejazd dla samochodów ciężarowych, czyli dostawy żywności na Krym, bezprawnie okupowany przez Rosjan. Po kilku godzinach dołączyli do nich Tatarzy z Chersonia, jako przedstawiciele honorowego przywódcy Tatarów krymskich Dżemajela, będącego posłem w parlamencie kijowskim.
Na drugi dzień znalazłem znów krótką wzmiankę o trwającej nadal blokadzie, że Rosjanie na Krymie lekceważą tę blokadę i nie protestują. Że 90% importowanej żywności sprowadzane jest przez port Noworosyjsk, i albo te dostawy się zwiększą, albo znajdzie się eksporter w Turcji, czy Grecji, gdyż gospodarka nie znosi próżni. A Ukraińcy muszą importować, choćby gaz, z Rosji i na likwidacji swego eksportu na Krym przede wszystkim stracą oni sami.
Po czym znów po kilku dniach w mediach ukazały się informacje o oddaniu do użytku tymczasowego mostu, łączącego krymski Półwysep Kerczeński z Półwyspem Tamańskim w Kraju Krasnojarskim. Ma on służyć przede wszystkim budowie dwóch stałych mostów: kolejowego z dwoma torowiskami i drogowego z dwoma dwupasmowymi jezdniami, każdy o długości po 19 km. Zakończenie ich budowy przewiduje się na grudzień 2018 r. Będzie to lądowe połączenie Krymu przez Krasnodar i Rostow nad Donem z całą Federacją Rosyjską. Tranzyt przez Ukrainę będzie zbyteczny. Podobnie bez sensu będą blokady dróg z Ukrainy, by zagłodzić Krym.
Ciekawe, że ostatnio Rosja podpisała nową umowę z Ukrainą na dostawy gazu, obniżając cenę tych paliw, że właściwie we wszystkim się cofa. Nie było dotąd i nie zanosi się na żaden atak na Mariupol, Kijów, państwa bałtyckie, Warszawę, czy inne Honolulu, co przepowiadały przez rok wszystkie media „wolnego” świata. Internauci śmieją się też z tych wszystkich „prowokacji' rosyjskich, jak naruszenie przestrzeni brytyjskiej przez samolot rosyjski nad Bałtykiem u wybrzeży Estonii, czy pojawienie się ich okrętu podwodnego na jeziorze Loch Ness w Szkocji, czy Szwecji?
Jednakże Poroszenko nadal grozi, skarży się i lamentuje, że Ukraina jest w stanie wojny z Rosją. Mimo to wycofał ostatecznie swoje armatki spod Doniecka i wreszcie nie giną tam ludzie, choć ponad milion mieszkańców Donbasu uciekło do Rosji przed ostrzałem, czyli 2 razy tyle co z Syrii do Europy, ale o tym cicho na świecie. Może teraz częściowo wracają, a Donbas się odbudowuje, też nie wiadomo. W każdym razie być może za wycofanie tych armatek, czyli ściślej za przerwanie nieustannego naruszania rozejmu mińskiego? i za wdrażanie reform wewnętrznych, a na pewno z miłości do antyrosyjskiej Ukrainy Bank Europejski anulował 20% zadłużenia ukraińskiego (miliardy Euro), a nasza premier Kopacz dołożyła kolejne 100 mln euro z obfitego budżetu III RP.
Zaś 29 września w stołecznym Mińsku na Białorusi, Ukraina, separatyści i OBWE, zawarły kolejne porozumienie „rozbrojeniowe”, w którym walczące strony zobowiązały się do wycofania z linii frontu na odległość co najmniej 15 km wszelkiej broni pancernej, artylerii, wyrzutni o średnicy dział poniżej 100 mm. Tym razem strona ukraińska realizuje warunki rozejmu skrupulatnie i ze znacznym szumem propagandowo-medialnym, deklarując zakończenie wycofywanie swego sprzętu ze strefy buforowej w ciągu 41 dni.
Natomiast USA pospołu z NATO nadal kontynuują swoje zimnowojenne plany rozwinięcia konfliktu ukraińsko-rosyjskiego w gorącą wojnę. Realizują je poprzez agresywną propagandę pomawiania i oskarżania Rosji o imperialne zamiary podboju Ukrainy i całej Europy, przez zagęszczenie swych baz wojskowych ściśle wokół europejskich granic Federacji Rosyjskiej oraz dozbrojenie i szkolenie armii ukraińskiej, tworzonej przez juntę kijowską.
Tak więc na niedawnej konferencji, poświęconej przyszłości Sojuszu Północnoatlantyckiego oraz przyszłorocznemu szczytowi NATO w Warszawie, amerykański generał Hodges straszył, że celem nr. 1 Rosji jest podzielenie Unii Europejskiej i Sojuszu Atlantyckiego oraz przekonywał, że najlepszym sposobem na uniknięcie pogłębienia konfliktu z Rosją jest "odstraszanie". Ocenił równocześnie, że od ubiegłorocznego szczytu NATO w Walii, znacząco wzmocniono wojskową obecność na wschodniej flance Sojuszu oraz zwiększono liczbę i zakres ćwiczeń wojskowych. Tylko w tym roku amerykańska armia w sumie będzie uczestniczyć w 51 różnych dużych ćwiczeniach. Kluczowy element tarczy antyrakietowej przybył do Europy, a przygotowywany jest drugi etap budowy systemu obrony przeciwrakietowej. Przypomniał też o decyzji USA, wysłania do wschodnich krajów NATO ciężkiego sprzętu,w tym kilkaset czołgów. Również według oceny sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga,
"wykonany został ważny krok na rzecz bezpieczeństwa Europy". Na zakończenie debaty gen. Hodges potwierdził, że w najbliższych tygodniach USA wyślą na Ukrainę radary wykrywające pociski artyleryjskie dalekiego zasięgu, o które usilnie zabiegał Kijów. Ale nie krył sceptycyzmu ws. przekazania Ukrainie najnowszej broni śmiercionośnej.
Tymczasem Rosja zaangażowała się, począwszy od 30 września, w wojnę w Syrii i na jej prośbę rozpoczęła lotnicze bombardowania baz, magazynów i zgrupowań wojskowych ISIS, to jest Państwa Islamskiego, powstałego w 2014 r. na Bliskim Wschodzie. Co więc dalej z Ukrainą? Nie da się tego na serio przewidzieć - teraz głównie Syria na wokandzie. Mimo wszystko wieszczę jednak, że potem, choć nie tak szybko, ten ukraińsko-banderowski wrzód na dupie Europy sam pęknie.