Historia XX wieku wg Wojciecha Giełżyńskiego
"Solidarność jak Masoneria


Historia XX wieku Od wczesnych lat Polski Ludowej poczytne miejsce wśród ówczesnych ilustrowanych czasopism zajmował tygodnik „Dookoła świata”. Przybliżał swym czytelnikom świat, głównie poprzez reportaże swego korespondenta Wojciecha Giełżyńskiego. Ze swoich wojaży Giełżyński napisał też wiele książek, wydawanych w masowych nakładach. Było ich aż 60, prawie wszystkie dotyczyły jego podróży do 85 krajów, głównie Trzeciego Świata, ostatnia wydana w 2005 r. pt. „Prywatna historia XX wieku” jest książką pamiętnikarsko-historyczną. Znaczną jej część zajmuje przedstawienie społeczno-politycznej działalności jego ojca, Witolda. Ponieważ Witold Giełżyński był znaczącym działaczem masońskiej Kapituły Lubelskiej, więc w książce jest właściwie przedstawiona historia polskiej masonerii w pierwszej połowie XX wieku. Największą jej zasługą był znaczący udział w tworzeniu struktur „prawie” niepodległego państwa polskiego, po 121 latach zaborów.
Mianowicie 5 listopada 1916 r. w Warszawie i Lublinie ogłoszony został manifest cesarzy Niemiec i Austrii, Wilhelma II i Franciszka Józefa I, zapowiadający utworzenie po zakończeniu wojny Królestwa Polskiego z dziedzicznym monarchą i ustrojem konstytucyjnym. Miało ono obejmować mniej więcej terytorium byłego Królestwa Kongresowego. Poznańskie i Pomorze miało nadal pozostać w granicach Prus, a Małopolska i Wschodnia Galicja w granicach Austro-Węgier. W Warszawie manifest ten przyjęto z wielką euforią, prawie jak ogłoszenie niepodległości. Zaświadczał m.in. o tym wielki tytuł „Powstanie Państwa Polskiego” na pierwszej stronie pierwszego niepodległościowego dziennika „Głos Warszawy”, utworzonego przez masońską Ligę Państwowości Polskiej. Redaktorem naczelnym gazety został Witold Giełżyński.
W Warszawie i całym b. Królestwie Polskim szkolnictwo, sądownictwo, administracja samorządowa i policja przeszły wtedy w ręce Polaków. Ujawniły się i powstawały liczne organizacje polityczne, pod ich egidą odbywały się masowe zebrania i zgromadzenia ludności. Między innymi, przy inicjatywie wolnomularzy, utworzone zostały partie Zjednoczenie Organizacji Niepodległościowych, Stronnictwo Narodowo-Radykalne i Związek Narodowy. Władze niemieckie pozwoliły także na obchody rocznic o wydźwięku antyrosyjskim np. Święta 3 Maja, powstania listopadowego itp. Zaczęły się ukazywać prasa i literatura wszelkich odcieni politycznych. Ustalono godło narodowe: orzeł biały ze złotą koroną na czerwonym tle, zmieniano nazwy ulic i burzono pomniki okresu zaboru rosyjskiego. Szczególnie uroczyście fetowano zwłaszcza przybycie do stolicy dwóch pułków legionowych z komendantem Józefem Piłsudskim. W dniu 6 grudnia powołany został w Warszawie polski rząd, Tymczasowa Rada Stanu (TRS), liczącą 25 członków, Polaków, mianowanych przez władze okupacyjne; 15 z okupacji niemieckiej, 10 z austriackiej. Rada, złożona z ośmiu departamentów, miała za zadanie tworzenie zrębów administracji polskiej.
We wszystkich tych działaniach duży udział mieli członkowie lóż masońskich, co Giełżyński w książce opisuje szczegółowo. Stanowili oni znaczną część ówczesnej elity społecznej. Byli wśród nich: Stanisław Wojciechowski i Gabriel Narutowicz - późniejsi prezydenci; Artur Śliwiński, Antoni Ponikowski, Tadeusz Hołówko, Stanisław Thugutt, Stanisław Patek, Eugeniusz Śmiarowski - późniejsi ministrowie i premierzy; Hipolit Gliwic, Antoni Natanson, Rafał Radziwiłłowicz, Zygmunt Chmielewski, Tytus Filipowicz, Paweł Jankowski, Maksymilian Malinowski, Marian Grotowski, Medard Downarowicz, Stanisław Osiecki, Leon Supiński, Wacław Makowski, Witold Giełżyński - działacze gospodarczy, polityczni i inni.
Niestety nie należeli do masonerii Józef Piłsudski ani Roman Dmowski, czołowi politycy, skupiający wokół siebie swe własne obozy polityczne. Obaj mieli też własne różne wizje Polski i wzajem ostro się zwalczali. I właśnie ten ich spór oraz zarzucenie przez Piłsudskiego orientacji niem.-austriackiej, a wcześniej wstrzymanie naboru do Legionów, w czym skonfliktował się dodatkowo z gen. Władysławem Sikorskim - stały się powodami rozpadu polskiej masonerii. Część wolnomularzy opowiedziała się za Dmowskim, część za Piłsudskim, jeszcze inni wspierali Sikorskiego, a np. Loża Lubelska przeszła na radykalne pozycje komunistyczne.
Ta historia masonerii polskiej w XX wieku zajmuje około połowy książki. Potem wyrywkowo, choć w miarę chronologicznie, autor pisze o różnych wydarzeniach z okresu II Rzeczpospolitej, wojny wrześniowej, okupacji niemieckiej i nieco szerzej o v-premierze w „nie takiej” Polsce, Stanisławie Mikołajczyku. Z nim związał się ojciec, który założył i redagował „Gazetę Ludową” Polskiego Stronnictwa Ludowego, a także i 16-letni Wojciech, który również zaczął się publikować w „Gazecie” , pisząc artykuły ze świata na podstawie lektur, atlasu i fantazji. Zapisał się też do Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici”. Ale Mikołajczyk w październiku 1948 r. wyjechał z Warszawy ciężarówką ambasady USA do Gdyni, a stamtąd odpłynął na zawsze statkiem towarowym na Zachód. Wówczas ojciec, Witold, przestał redagować „Gazetę Ludową”, którą przejęli redaktorzy Lewicy PSL, zaś syn, Wojciech, podarł swą legitymację wiciową na rozłamowym wojewódzkim zjeździe ZMW „Wici”.
Ostatnie 80 stron książki „Prywatna historia XX wieku” Wojciecha Giełżyńskiego wypełnia 30 różnych „epilogów epizodycznych”, to jest opowiadań-nowel wspomnieniowych z całego okresu pisarskiego życia autora. Dotyczą one głównie refleksji wspomnieniowych z egzotycznych krajów, które zwiedził, ale także z zaangażowania i udziału w „Solidarności”. Był mianowicie reporterem podczas strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r., w 1987 r. wskrzeszał Polskie Stronnictwo Ludowe, pod różnymi pseudonimami pisywał potem w prasie drugiego obiegu, wreszcie brał udział w ostatnich strajkach w Stoczni Gdańskiej w 1988 roku.
W ten sposób Giełżyński skonsumował swą ideową niechęć do socjalistycznej Polski Ludowej, przejętą po ojcu, zresztą wraz z przynależnością do masonerii „Wielkiego Wschodu Polski”. Choć faktycznie w PRL z powodzeniem realizował swą karierę zawodową, zgodnie z dużymi uzdolnieniami literackimi, był też członkiem PZPR, a nawet w latach 1957-64 współpracował tajnie z SB. O tym ostatnim w książce nie napisał, ale też właściwie nie napisał ani jednego zdania o szybkiej odbudowie ze zniszczeń wojennych, o uprzemysłowieniu, rozwoju oświaty i kultury w Polsce, ani jednego dobrego słowa o PRL.
Odwrotnie, przy każdej okazji przypinał łatkę władzy ludowej:
- Że po referendum 6 czerwca 1946 r., z negatywnym dla władz wynikiem w Krakowie, zaraz zaczęto stawiać Nową Hutę, pierwszą wielką budowę socjalizmu. - Otóż nie zaraz, a dopiero od 1949 r. i nie pierwszą budowę, a największą, po odbudowie Warszawy, inwestycję Planu 6-letniego.
- Że w 1946 r. pogrom Żydów w Kielcach sprowokowany został przez PPR, a chłopiec, który krzyczał: -„Tutaj Żydzi mordują polskie dzieci”, był przez kilka dni szkolony w tym celu przez agentów UB. - Taka powtórka infantylnych bzdur, skleconych przez wrogów nowej władzy ludowej.
- Że Bierut, czyli Bolesław Niejasny, łagodził wyroki skazujące tylko dzięki temu, że ulegał wpływom zaprzyjaźnionej Wandy P., członkini lubelskiej loży masońskiej. - To chyba po raz pierwszy ujawnione zostało w omawianej książce.
- Że Bierut został uśmiercony w ZSRR - Wymysł, nie uznający faktów. Itd. itp.
Natomiast często z lubością Giełżyński przeprowadza porównania szlachetnych działań i emocji społeczno-patriotycznych, związanych ze wskrzeszaniem po zaborach Królestwa Polskiego w 1916 r. (przez Austro-Węgry) i towarzyszących „Solidarności” przy kapitalistycznej rekonstrukcji III RP. Trochę to wszystko jakby niezrozumiałe, ale najwidoczniej w sferze ducha i magii różne najbardziej udziwnione kombinacje polityczno-ideologiczne są możliwe.

10 grudnia 2008

Powrót do poprzedniej strony