Artykuł publikowany na Forum Unii Pracy
Manipulacje historyczne


Chyba od zarania cywilizacji ludzkich wszelkie konflikty wojenne poprzedzane są ogłaszaniem pretekstu do napaści, przy czym najczęściej są one urojone i zmanipulowane przez agresora. Takim klasycznym pretekstem, znanym dobrze Polakom, była zmanipulowana z premedytacją przez Niemców rzekoma napaść Polaków na radiostację w Gliwicach w przeddzień agresji niemieckiej we wrześniu 1939 r. na Polskę. Kulisy tej prowokacji ujawnione zostały w szczegółach dopiero w trakcie Procesu Norymberskiego w 1945 r.
Podobnie dopiero po wielu latach ujawniona została pełna prawda o zmanipulowaniu tzw. "Incydentu w Zatoce Tonkińskiej", jaki stał się uzasadnieniem i usprawiedliwieniem rozpoczęcia totalnych bombardowań Demokratycznej Republiki Wietnamu przez USA w 1964 r.


Incydent w Zatoce Tonkińskiej

Otwarty konflikt pomiędzy USA i Wietnamem Północnym rozpoczął się 5 sierpnia 1964 r., gdy lotnictwo strategiczne Stanów rozpoczęło zmasowane bombardowanie terytorium Demokratycznej Republiki Wietnamu. Poprzedzone to zostało tak zwanym "incydentem w Zatoce Tonkińskiej". Polegał on na tym, że w nocy z 4/5 sierpnia 3 kutry torpedowe DRW zaatakowały amerykański niszczyciel "Maddox", ponoć już na otwartym morzu. I oto w 1999 r.(?) odtajnione zostały przez USA akta i dokumenty wojskowe, dotyczące tegoż incydentu.
Słuchałem w którymś z kanałów Discovery długiego wywiadu z prominentnymi osobami: dowódcą okrętu "Maddox", wysokimi urzędnikami Departamentu Stanu i CIA i tp. Otóż wyjaśnili oni, że żadnego incydentu nie było, wszystko zostało wymyślone na użytek propagandowy już po przygotowaniu się do bombardowań lotniczych przez USA. Pamiętam, że ostatnim pytaniem do prowadzącego akcją (incydentu) wojskowego CIA, zadanym przez prowadzącego wywiad było, czy nie ma dziś wyrzutów sumieni za dokonaną manipulację i ostatecznie za wojnę, w której zginęło ponad dwa miliony ludzi. Odpowiedź brzmiała: "Nie, bo taki atak wietnamski na okręty USA mógł się zdarzyć".
A więc nie fakty, a wiara i własne wyobrażenia, chęci i interes polityczny, wystarczą na podejmowanie, a potem wytłumaczenie, dowolnych decyzji, nawet najwyższej rangi, jak wojna. Konieczne jest tylko dokonanie wcześniej odpowiednich MANIPULACJI opinią społeczną, co najmniej swego własnego społeczeństwa i sojuszników.


W dobie globalizującego się świata gra idzie o tzw. "opinię społeczności światowej". A można nią manipulować niezgorzej niż w minionych epokach, gdy nie było telewizji, radia, czy powszechnej prasy. Trzeba tylko odpowiednio grać na wszystkich tych instrumentach, mieć mocne przekonanie do swych racji, kasy, interesów i misji dziejowej, oraz pogardę i lekceważenie dla wydumanego przeciwnika, któremu można i należy przypisać dowolne bezeceństwa i zbrodnie.
Według tej wzorcowej technologii MANIPULACJI rozgrywany jest na naszych oczach historyczny dramat zwany "Rozpadem Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Jugosławii". Dramat ten składa się z wielu aktów i trwa już kilkanaście lat. W dalszym ciągu artykułu postaram się przedstawić niektóre aspekty i szczegóły, może bardziej zmanipulowane, przemilczane i nieznane, tego dramatu.

Likwidacja Serbskiej Republiki Krajiny

W dniu 25 czerwca 1991 r. parlamenty dwu jugosłowiańskich republik związkowych Słowenii i Chorwacji ogłosiły ich niepodległość. Stało się to powodem walk zbrojnych z garnizonami Jugosłowiańskiej Armii Ludowej, które w Słowenii zakończyły się po ok. tygodniu, a w Chorwacji trwały do końca 1991 r. Spowodowało też utworzenie 19 grudnia 1991 r. Republiki Serbskiej Krajiny, położonej we wschodniej części Chorwacji wzdłuż granicy z Bośnią.
Mianowicie Krajina zamieszkała była od stuleci prawie wyłącznie przez ludność serbską i w długiej swej historii nie miała nic wspólnego z Chorwacją. Dopiero w okresie II wojny światowej włączona została do Niezależnego Państwa Chorwackiego, powołanego przez faszystowski rząd Ante Pavelica, jaki ustanowiony został przez Hitlera i funkcjonował w latach 1941-45 r. Później Tito pozostawił Krajinę w ramach Chorwackiej Republiki Związkowej tylko ze względu na położenie prowincji, nie uwzględniając zupełnie czynnika narodowościowego, gdyż nie miał on znaczenia w ustroju socjalistycznym, jaki Jugosławia budowała.
Trzeba też wiedzieć, że ludność serbska Krajiny najbardziej ucierpiała wskutek eksterminacji ludności Jugosławii przez Ustaszowców chorwackich, walczących o boku Niemiec z partyzantką Tity. Gdy więc proklamowana została niepodległa Chorwacja, Serbowie krajińscy poczuli się mocno zagrożeni i również ogłosili swoją niepodległość, by nie dostać się pod władzę pogrobowców ustaszowskich. Nie musieli robić żadnego powstania i nie bili się z nikim, ale faktycznie zostali dozbrojeni w tym czasie, również w artylerię i czołgi, przez federalną JAL, której jednostki stacjonowały na terenie prowincji.
Tyle, że ta ich broń na nic się nie przydała. Mianowicie teren Krajiny został wkrótce objęty "nadzorem pokojowym" przez oenzetowskie oddziały UNPROFOR, które przeprowadziły konfiskatę całej ciężkiej broni, znajdującej się w rękach społeczności serbskiej. "Opieka" błękitnych hełmów trwała potem całe trzy lata, tyle trzeba było bowiem czasu na zorganizowanie, uzbrojenie i przeszkolenie przez Niemcy i USA 100-tys. zawodowej armii chorwackiej. Gdy była ona gotowa w sierpniu 1995 roku, dysponując czołgami (podarowanymi przez NRF z demobilu armii NRD), artylerią i lotnictwem wkroczyła do Krajiny. Nie napotkała żadnego oporu, ani nawet protestu, ze strony kilkunastotysięcznych "sił pokojowych" ONZ, rozlokowanych w strategicznych punktach prowincji.
W tej sytuacji lokalne oddziały serbskie nie miały żadnych szans, by się Chorwatom przeciwstawić. Nie pomógł także prezydent Federacyjnej Republiki Jugosławii Miloszevic, którego zresztą cynicznie oskarżono również o tę wojnę w Krajinie. W konsekwencji z prowincji w krótkim czasie uciekła, często pod ostrzałem, cała jej ludność. Nie było wtedy żadnych protestów ze strony "światowej opinii społecznej" i zawodowych obrońców praw człowieka, ani humanitarnej pomocy państw zachodnich dla 300 tys. serbskich uciekinierów z Krajiny. Nikt nie grzmiał, gdy "bohaterscy" wojacy chorwaccy mordowali nielicznych pozostałych starych Serbów i palili opuszczone przez ludność serbską domy i osiedla. Fakty te skrzętnie ukrywano, a ujawniono dopiero po latach.

Utworzenie Republiki Bośni i Hercegowiny

W dniu 29 lutego 1992 r. przeprowadzone zostało w prowincji Bośni referendum niepodległościowe, zbojkotowane przez Serbów. Po nim, bez żadnych negocjacji (1 manipulacja), które by ustaliły np. zasady funkcjonowania mniejszości narodowych, w dniu 1 marca ogłoszona została niepodległość prowincji i powstało nowe państwo Republika Bośni i Hercegowiny. Na drugi już dzień Niemcy uznały tę niepodległość (2 manipulacja), nawet nie konsultując się ze swymi sojusznikami. Wkrótce uczyniły to pozostałe państwa zachodnie, w tym także te, które przez dziesięciolecia nie uznawały istnienia najludniejszego państwa świata, Chińskiej Republiki Ludowej. Wprawdzie później na Zachodzie poważnie krytykowano ten pośpiech w uznaniu BiH, ale nie zmieniło to istoty zaistniałych wcześniej faktów.
Niestety przeważająca, niemuzułmańska część ludności prowincji ani myślała zgodzić się na życie w nowym państwie islamskim. Wzięła więc sprawy w swoje ręce i Serbowie ogłosili 6 kwietnia powstanie kolejnego państewka Republiki Serbskiej, a Chorwaci utworzyli własną narodowościową enklawę Chorwacką Republikę Herceg-Bośni. Tego demokratyczne, głoszące werbalnie prawa do samostanowienia narodów, państwa zachodnie nie przyjęły jednak do wiadomości (3 manipulacja), po czym odpowiednie komisje ONZ zabrały się do zaprowadzenia ładu i pokoju w Bośni.
Przede wszystkim powołano do życia nowy naród - Muzułmanów bośniackich (4 manipulacja). Najmłodszy naród świata, o którym nikt przed 1992 r. nie słyszał, "rodzi się na naszych oczach" pisał tryumfalnie Dawid Warszawski, korespondent belgradzki "Gazety Wyborczej", absolutny wielbiciel Islamu, sam zresztą pochodzenia żydowskiego. Nie przeszkadzało mu, i innym twórcom nowej nacji, np. to, że ci Muzułmanie to głównie Serbowie, którzy w czasie panowania tureckiego w XV wieku przyjęli Islam, bo nie musieli wówczas płacić podatków.
Po drugie zdecydowano, że musi być zachowana jedność nowego państwa w granicach dotychczasowej Republiki Związkowej Bośni (5 manipulacja). Wiązało się to oczywiście z nieuznawaniem powstania bośniackiej Republiki Serbskiej, czy Enklawy Chorwackiej, czyli praw wyznawców prawosławia i katolicyzmu do samostanowienia narodowego i własnego państwa. Te prawa przyznano wybiórczo tylko wyznawcom Mahometa.
Tymczasem sytuacja w Bośni ustabilizowała się faktycznie, ale na zasadzie posiadanej siły. W Bośni przez 70 lat była Jugosławia, były więc garnizony Jugosłowiańskiej Armii Ludowej, arsenały broni, struktury władzy państwowej. Te wszystkie dotychczasowe struktury stanęły do usług nowej Republiki Serbskiej, wszędzie tam, gdzie nie było znaczącej, zorganizowanej większości muzułmańskiej, zajmując terytoria, miasta, obiekty. Obyło się przy tym bez większych walk, ponieważ Serbowie nie mieli po prostu z kim się bić, gdyż nowe państwo muzułmańskie nie posiadało jeszcze w ogóle swej armii.
Właściwie to jedyną poważniejszą przeszkodą dla opanowania całej Bośni przez Serbów, były pokojowe siły wojskowe ONZ, które zresztą głównie dla ochrony nowego państwa Bośni i Hercegowiny zostały wprowadzone (6 manipulacja). Pod skrzydłami opiekuńczymi tychże walki zwaśnionych stron trwały jednakże nadal z różnym natężeniem. Kres im położyły USA i NATO we wrześniu 1995 roku. Do tej swej akcji długo i starannie się one przygotowały. Gdy już wszystko zapięte było na przysłowiowy guzik, czyli lotniskowce na Adriatyku, eskadry bombowców na lotniskach we Włoszech itd., zadbano też o pretekst do swej misji pokojowej, czyli do bombardowań Serbskiej Republiki Bośni. Pretekstem stały się "Srebrenica i targ w Sarajewie".

Srebrenica i targ w Sarajewie

W czerwcu 1995 r. Serbowie, po trzech latach oblężenia, opanowali enklawę Srebrenicy w Bośni, która jako strefa bezpieczeństwa ONZ, ochraniana była przez holenderskie oddziały UNPROFOR. Dokonali wtedy częściowej ewakuacji muzułmańskiej ludności. I oto na forum ONZ sekretarz stanu USA p. Albright pomachała (1 manipulacja) satelitarnym zdjęciem boiska w Srebrenicy, gdzie Serbowie mieli wg niej zabić i pogrzebać kilka tysięcy bośniackich Muzułmanów. Pokazano to we wszystkich informacjach i programach TV świata. Lecz na drugi dzień trzech francuskich reporterów przedstawiło telewizyjną relację z tego boiska, dokumentując, że nie ma tam żadnych grobów, a tylko prowadzone są roboty kablowe na jego obrzeżu.
Widziałem tę audycję w południowych wiadomościach naszej TVP. Potem pilnie śledziłem kolejne informacje TV, lecz zapadła na nie kurtyna milczenia (2 manipulacja), bo wprawdzie nie ma oficjalnej cenzury, ale TV wie co można, a co nie, pokazywać na ekranie. Za to od tego momentu nie było już o tym boisku w Sarajewie, jak również o jego satelitarnych zdjęciach, żadnych wzmianek w TV i prasie światowej, przynajmniej przez ok. 3 lata.
Ale decyzje o nalotach już zapadły, samoloty USA przebazowane zostały na lotniska włoskie i na lotniskowiec na Adriatyku, więc oczekiwałem jakiegoś innego pretekstu. Rzeczywiście po kilku dniach, konkretnie 28 sierpnia, świat został poinformowany o zabiciu przez serbski pocisk armatni (3 manipulacja) 41 osób na targu w centrum Sarajewa. Informacja była o tyle sensowna, że faktycznie od tygodni miasto było sporadycznie ostrzeliwane przez artylerię serbską z olimpijskiej góry Igman, odległej o ok. 8 kilometrów od centrum Sarajewa. Na drugi dzień w TV podano relację z tego targu. Oczom nie wierzyłem, wokół same wysokie domy, a przecież pociski armatnie z nieba nie spadają.
Ale już następnego dnia agencje zachodnie sprostowały, że tragiczny pocisk wystrzelony został nie z armaty, lecz z moździerza. Jednak moździerz mógł stać na sąsiedniej ulicy, a wokół tylko ulice bośniackie. Więc w dowództwie NATO powołano specjalną komisję (4 manipulacja), celem ustalenia skąd właściwie strzelał ten moździerz. Komisje to ja też nie raz powoływałem, jako tzw. "dupochrony", gdy trzeba był w zakładzie pracy obejść jakieś przepisy czy zarządzenia. To też wyglądałem już tylko w TV jaka pogoda nad Bośnią. Jutro wyż?
Faktycznie nazajutrz raniutko przewodniczący komisji, oczywiście gen. amerykański, potwierdził zdecydowanie, że moździerz był serbski, nie podając wszakże (5 manipulacja) na jakiej ulicy bośniackiej był ustawiony. Równocześnie z tym oświadczeniem lotnictwo NATO, głównie USA, przystąpiło do zmasowanych nalotów na serbskie stanowiska łączności, dowodzenia, składy broni i amunicji, węzły komunikacyjne, wiadukty, mosty i koszary w całej Bośni. A w TV podawano dla naiwnych, że samoloty USA zwalczają jedynie serbską artylerię przeciwlotniczą (6 manipulacja), która próbuje nieudolnie strzelać do tych wspaniałych samolotów.
Przygotowywano się więc wyraźnie do lądowej inwazji. Myślałem, że zaatakują Muzułmanie bośniaccy ze wsparciem żołnierzy natowskich. Omyliłem się, załatwiono sprawę zgrabniej i perfidniej. Uderzyła 100-tys. zawodowa armia chorwacka (7 manipulacja), wyszkolona i uzbrojona przez Niemców i USA, którą przepuszczono przez tereny Bośni, kontrolowane przez ONZ, wbrew statusowi sił UNPROFOR. Po 10 dniach Chorwaci zajęli w zachodniej i środkowej Bośni znaczne obszary, przejmując w ten sposób pod swą kontrolę ponad 50 % terytorium republiki i ogłoszone zostało zakończenie wojny.
Potem powstały trzy, czyste etnicznie, Bośnie: muzułmańska, serbska i chorwacka z trzema stolicami w Sarajewie, Banja Luce i Mostarze. Razem nazywa się to Bośnia i Hercegowina, czyli tak jak przed I wojną światową, za dobrych czasów panowania cesarza austriackiego Franciszka Józefa I Habsburga. By przeciwdziałać nowej wojnie domowej stacjonują w państwie wielotysięczne oddziały sił pokojowych ONZ. Wprawdzie zgodnie z porozumieniami w Dayton Bośnia i Hercegowina ma być jedna i wielonarodowościowa, lecz wydaje się, że złe czasy Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Jugosławii, kiedy przez 40 lat w bośniackiej prowincji żyły zgodnie obok siebie wszystkie trzy narodowości, minęły bezpowrotnie. To też ta prawie totalna separacja trzech odrębnych państewek w Bośni trwa nadal.

Humanitarna wojna

W pierwszym półroczu 1999 r. NATO przeprowadziło niewypowiedzianą, jednostronną wojnę powietrzną przeciwko Federalnej Republice Jugosławii. Wbrew podstawowym zasadom ONZ i z pogwałceniem praw międzynarodowych, choć z powoływaniem się na aktualnie tworzoną, nową strategię pokojową NATO, dla której wojna w Jugosławii była wzorcem i testem równocześnie.
Wojnie tej przydawano różne uzasadnienia, a określano ją pokojową, sprawiedliwą, higieniczną, a najczęściej HUMANITARNĄ. Humanitarną dlatego, że precyzyjne bombardowania nie zabijały ludzi, a niszczyły jedynie budowle, infrastrukturę techniczną, przynajmniej wg deklaracji bombardujących. Dziwne, ja zawsze uważałem, że przymiotnik humanitarny to znaczy: pomocny, sprzyjający, mający na celu dobro, godność, braterstwo ludzi. Takim przymiotnikiem bomby zrzucane w Jugosławii określić jednak nie było sposób. Więc, nie ujmując logiki i rozumu tym, którzy wymyślili i stosowali tę zbitkę słów, przyjmowałem, że nie mieli oni na myśli bombardowanych ludzi, lecz pilotów bombowców, ich dowódców, strategów, być może telewidzów, którzy mogli podziwiać efektowne wybuchy na ekranach swych telewizorów bez oglądania szczątków ludzkich. Klasyczny przykład MANIPULACJI opinią publiczną.
Ale nic nowego pod słońcem. W latach 70. była już broń humanitarna, tak nazywano projektowane wówczas jądrowe bomby neutronowe. Pamiętam o tym, bo długo się mozoliłem, aby zrozumieć sens tego określenia. Bomby neutronowe miały zabijać ludzi, a oszczędzać budowle, akurat odwrotnie jak w serbskiej wojnie humanitarnej. Humanitaryzm ich polegał na tym, że oszczędzając infrastrukturę techniczną bombardowanych terenów, sprzyjały w ten sposób nacierającym, zwycięskim wojskom, więc ludziom, którzy te wojska stanowili. Natomiast unicestwiani promieniowaniem neutronowym mieli być tylko: wrogowie, czerwoni, komuniści, vietcong, żółtki, serbowie itp., w każdym razie nie ludzie.

Bomby na Nową Jugosławię

Kolejną wielką MANIPULACJĄ jest tłumaczenie, że bombardowania Serbii w marcu-czerwcu 1999 r. spowodowane zostało masowymi egzekucjami i exodusem Albańczyków z Kosowa. To oskarżenie pojawiło się faktycznie dopiero po kilku dniach od rozpoczęcia bombardowań. Natomiast głównym powodem akcji NATO ogłoszone zostało nie podpisanie w Rambouillet pod Paryżem (konferencja 6-23 luty) planu pokojowego GK (Grupa Kontaktowa do spraw Byłej Jugosławii), co zresztą też było ewidentną manipulacją. W szczególności już wcześniej zachodnie środki przekazu szeroko rozpropagowały ten plan, równocześnie ostrzegając, że jeśli Nowa Jugosławia go nie przyjmie, to zostanie odpowiednio ukarana.
Trwały też równoczesne przygotowania sił lotniczych NATO w tym celu. I oto przedstawiciel Jugosławii niestety umowę podpisał, a Rugowa, przedstawiciel Albańczyków kosowskich, nie. Znaleziono jednakże sposób na to i wkrótce przedstawiciele stron zostali ponownie zawezwani do Rambouillet. Tu im przedstawiono skorygowaną umowę, uwzględniającą częściowo poprzednie postulaty Albańczyków. Nie ujawniono jednak jej nowej treści opinii publicznej. Tym razem Albańczycy dokument podpisali (18 marca), a nie uczynili tego przedstawiciele Nowej Jugosławii.
Po jeszcze jednej "pokojowej" misji wysłannika USA Holbrooke'a w Belgradzie (23 marca), w dniu 24 marca rozpoczęły się zmasowane naloty samolotów NATO, głównie USA, na Nową Jugosławię. Dopiero po pewnym czasie do opinii światowej przedostały się informacje, że m.in. wg tej nowej umowy cała Serbia miała podlegać kontroli wojskowej NATO, co specjalnie wprowadzono do umowy, by uniemożliwić jej podpisanie przez Belgrad.
Exodus Albańczyków z Kosowa zaistniał już w trakcie bombardowań natowskich. Osiągnął faktycznie wielkie rozmiary, sięgając ok. 900 tys. ludzi. Można teraz dywagować dowoli, czy był spowodowany tylko przez przymus ze strony władz serbskich, czy także chęcią ucieczki przed bombardowaniami. Natomiast co do masowej eksterminacji Albańczyków przez Serbów, to z największym wysiłkiem rozliczne komisje, które szukały potem intensywnie masowych grobów w Kosowie, doszukały się kilkunastu z 340(?) ofiarami na zapowiedziane 100 tysięcy. To znacznie mniej niż zginęło ludzi w Kosowie od bomb NATO i mniej niż zabito Serbów przy ich późniejszym wypędzeniu z Kosowa. Bodaj nawet nie podano do społecznej wiadomości pełnego tekstu protokołów z tych poszukiwań.

Proces Miloszevicia

Od 29 czerwca 2001 r. przeciwko byłemu prezydentowi Federalnej Republiki Jugosławii Slobodanowi Miloszeviciowi prowadzony jest proces przed Międzynarodowym Trybunałem w Hadze. Często środki przekazu podają, że przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości Organizacji Narodów Zjednoczonych, który też urzęduje w Hadze, a powstał na Konferencji ONZ w San Francisco w 1945 r. Tymczasem MT (do spraw zbrodni popełnionych w byłej Jugosławii) utworzony został w 1995 r. na wniosek sekretarz stanu USA A.Albright jedynie przez Radę Bezpieczeństwa, co też było swoistą manipulacją.
Obecnie Miloszewicia oskarża się o exodus i ludobójstwo Albańczyków, które zaistniały w kwietniu-maju 1999 r., w trakcie bombardowań NATO-wskich. Jednak trudno będzie spreparować konkretne dowody. Komisje, które szukały intensywnie masowych grobów w Kosowie, naprowadzane gorliwie przez Albańczyków, doszukały się raptem 340 (?) ofiar, więc prokurator Trybunału Carla Del Ponte, zdając sobie sprawę, że stanowczo za mało tych albańskich ofiar dla udowodnienia tezy o ludobójstwie, rozszerzyła oskarżenia o zbrodnie na Chorwatach i Muzułmanach w wojnach domowych w latach 1991-95. Jakie to jeszcze nie wiadomo, ale można domniemać, że między nimi będą "Srebrenica" i "Targ w Sarajewie".
Mówił o tym niedawno znawca problematyki bałkańskiej T. Mazowiecki w wywiadzie dla TVP. Ja akurat interesowałem się szczególnie tymi dwoma przypadkami z sierpnia 1995 r. zaistniałymi w Bośni i nie stwierdzam ręki Miloszewicia w tych dwóch wydarzeniach. Przede wszystkim oba one zmanipulowane były wyraźnie jako pretekst do NATO-wskiego uderzenia lotniczego na Republikę Serbską. Opisałem to powyżej.
A generalnie, to od ogłoszenia przez Serbów bośniackich własnego niezależnego państewka Republiki Serbskiej, Miloszewic demonstracyjnie odżegnywał się od ściślejszej z nim współpracy. Najwyraźniej chodziło mu o to, by nie można go było podejrzewać o sprawstwo rokoszu serbskiego w Bośni w sytuacji, gdy już wtedy napiętnowany został przez zachodnią propagandę, okrzyknięty zbrodniarzem wojennym, a na Nową Jugosławię nałożone zostało dotkliwe embargo gospodarcze.
Sam też nałożył embargo na dostawy jugosłowiańskiej broni do Republiki Serbskiej. Taką postawę dystansowania się od Serbów bośniackich zachował potem konsekwentnie aż do końca, do czasu likwidacji ich republiki przez "społeczność międzynarodową". Ciekawe, jak sobie z tym poradzą sędziowie Haskiego Trybunału ?
Miloszevicia oskarżano też swego czasu o wiele innych spraw, że gromadził majątek w bankach szwajcarskich, że wymieniał złoto państwowe dla siebie, że sfałszował wybory, że zapewne ucieknie przed sprawiedliwością do Rosji itp. Ostatecznie tych zarzutów Trybunał nie wysuwa, najwidoczniej Miloszevic nie gromadził, ani wymieniał, nie oszukał, no i nie uciekł. Za to zamknięto go w komórce 4*2,5 m, bez dostępu do prasy, radia czy TV i z nieukrywaną niechęcią zgodzono się na odwiedziny żony przez kuloodporną szybę.

Wrzesień 2001 r.

Powrót do poprzedniej strony