Wydarzenia marcowe 1968 r. w Polsce
i następstwa wojny
żydowsko-arabskiej 1967 r.
Wydarzenia marcowe 1968 r. w Polsce
W marcu, a właściwie w I kwartale 1968 r., miał miejsce w Polsce poważny konflikt pomiędzy częścią środowisk studenckich i młodej inteligencji a władzami politycznymi. Zaczął się on z powodu, nakazanego przez cenzurę, wstrzymania 31 stycznia 1968 r. wystawiania w Teatrze Narodowym w Warszawie poematu dramatycznego “Dziady” Adama Mickiewicza. W ciągu lutego i w marcu w proteście przeciw tej decyzji miały miejsce kolejno: wiec studentów warszawskich pod pomnikiem wieszcza, przekazanie do Sejmu listu protestacyjnego z trzema tysiącami podpisów, manifestacja na terenie Uniwersytetu Warszawskiego i eskalacja wystąpień studenckich na uczelniach prawie całego kraju. Działania te spotkały się z ostrą reakcją władz uczelnianych i porządkowych. Wyrzucono z UW dwóch studentów Adama Michnika i Henryka Szlajfera, a aresztowano m. in. Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego.
Na kolejnym wiecu studentów warszawskich w dniu 28 marca przyjęta została “Deklaracja Ruchu Studenckiego”, która rozszerzała dotychczasowe postulaty zniesienia cenzury prasy i widowisk o żądania wprowadzenia samorządów pracowniczych, celem kontroli państwowego systemu gospodarczego, uniemożliwienia łamania praw obywatelskich przez rząd itp. Te hasła stały się kanwą późniejszych żądań opozycyjnych ugrupowań antyrządowych, co przesądziło o ocenie tychże wydarzeń marcowych przez prawie całą historiografię polską.
W ostatnich latach napisano bardzo wiele o tamtych marcowych wydarzeniach, konsekwentnie eksponując przede wszystkim “narodowo-patriotyczną” działalność ówczesnej opozycji politycznej i “antysemityzm” władz PRL. Prezentuję nieco inne spojrzenie na tamte historyczne już wydarzenia marca 1968 r., odmienne od aktualnie i oficjalnie obowiązującego. Przede wszystkim uważam, ze u podłoża wydarzeń marcowych 1968 r. w Polsce leżała .... wojna żydowsko-arabska z czerwca 1967 r., a ściślej otwarte, oficjalne potępienie agresji Izraela przez Władysława Gomułkę, reprezentującego ówczesne władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Agresja Izraela przeciw Egiptowi, Jordanii i Syrii w czerwcu 1967 r.
W dniu 5 czerwca 1967 r. doskonale wyszkolona i wyekwipowana armia izraelska dokonała zbrojnej napaści na Egipt. W ciągu kilku godzin porannych w kilku kolejnych nalotach izraelskich eskadr na lotniska egipskie, zniszczone zostało prawie całe lotnictwo egipskie. Następnie w godzinach południowych także lotnictwo jordańskie i syryjskie. Równocześnie izraelskie wojska pancerne wdarły się na Półwysep Synaj i do 9 czerwca opanowały go w całości, dochodząc do Kanału Sueskiego. Podobnie w dniach 7-8 czerwca wojska izraelskie opanowały całą Jerozolimę i jordańskie terytorium tzw. Zachodniego Brzegu do rzeki Jordan i Morza Martwego, a w dniach 8-10 czerwca syryjskie Wzgórza Golan, odległe 30 km od stolicy Syrii, Damaszku.
Już 6 czerwca Rada Bezpieczeństwa ONZ zażądała przerwania działań wojennych przez Izrael, którego agresję na trzy sąsiednie państwa arabskie potępiły jednoznacznie wszystkie stolice państw arabskich a także jeszcze tylko Moskwa, Paryż i Warszawa. Prawie wszystkie pozostałe państwa zachodnie i reszty świata przyjęły argumentację Izraela o jego obronie przed agresywnymi działaniami Egiptu. Według niej to Izrael był ofiarą wojny, a zaatakowane Egipt, a później Transjordania i Syria - agresorami. Media światowe, w większości, prezentowały młode państwo żydowskie jako małego, ale sprawiedliwego, szlachetnego i dzielnego Dawida, zaś ościenne kraje arabskie jako wielkiego, krwiożerczego Goliata.
Dopiero po dwudziestu latach, po odtajnieniu dokumentów i ujawnieniu szeregu faktów poprzedzających wojnę – ocena, że to Izrael z premedytacją przygotował militarnie, psychologicznie i propagandowo, a potem zrealizował tę błyskawiczną 6-dniową wojnę w czerwcu 1967 roku, zapanowała powszechnie. Oczywiście, kto chciał to przyjął kolejny blamaż, że była to wymuszona wojna prewencyjna, a więc tak czy siak, jednak słuszna i sprawiedliwa.
Ujawniono też wtedy dokumenty związane z przeprowadzeniem uzgodnień zamierzonej wojny przez dyplomację Izraela ze swymi zachodnimi sojusznikami, to jest USA, W. Brytanią i Francją. Izrael nie chciał bowiem powtórzyć błędu z 1956 r., gdy przygotowany wspólnie z W. Brytanią i Francją atak na Synaj, nie został skonsultowany wcześniej ze Stanami Zjednoczonymi. W rezultacie potępiły one potem agresję Izraela i twardo żądały wycofania jego wojsk z zajętych terenów egipskich na półwyspie Synaj.
W 1967 r. i USA i W. Brytania odniosły się pozytywnie do zamiarów Izraela i wsparły go wydatnie i otwarcie propagandowo, zaś skrycie militarnie. Jedynie prezydent Francji Charles de Gaulle zganił izraelskiego ministra spraw zagranicznych A.Ebana, oświadczając mu, że - "Izrael zapewne wygra swą wojnę w ciągu tygodnia, ale Arabowie zjednoczą się i nie ustaną w walce, dopóki nie odbiorą swych ziem". I ostrzegał proroczo, że przegrana przez Arabów wojna sprowokuje pojawienie się terroryzmu, przedtem w świecie nieznanego. Później, po nie przyjęciu jego rad, by Izrael raczej próbował się porozumieć z Egiptem w sprawie pokojowego rozwiązania spornych problemów – Francja przyłączyła się do ZSRR i Polski w potępieniu państwa izraelskiego jako agresora.
De Gaulle protestował też przeciwko organizowaniu przez francuskich Żydów różnego rodzaju manifestacji i zbiórek pieniężnych na rzecz drugiej ich ojczyzny oraz podjął embargo na dostawy do Izraela broni oraz sprzętu wojskowego, w tym części do samolotów Mirage i innych, kanonierek, czołgów typu AMX oraz wzbogaconego uranu dla ośrodka atomowego w Dimonie na pustyni Negew, gdzie Izraelczycy zamierzali podjąć produkcję bomb atomowych.
To stanowisko ZSRR, Francji i Polski, odmienne od stanowiska prawie całej reszty świata, spotkało się z bardzo ostrą krytyką wszystkich światowych ośrodków masowego przekazu na Zachodzie, będących w dużym stopniu w gestii i zależnych od finansjery żydowskiej i USA. Państwa te odtąd stały się wrogami dla społeczności żydowskich, a ich własne elity pochodzenia żydowskiego przeobraziły się w wewnętrzne opozycje polityczne.
W przypadku rzeczywiście wielkiego ZSRR krytyka ta była (tymczasem) bezsilna. Natomiast pozostali “pryncypialni” politycy, reprezentujący Francję i Polskę, tj. Charles de Gaulle i Władysław Gomułka, rychło ponieśli konsekwencje swego lekkomyślnego wypowiedzenia się przeciwko żydowskiemu państwu. Wobec obu rozpoczęła się wówczas światowa i lokalna nagonka. Obwiniano ich przede wszystkim o antysemityzm, choć akurat obaj całą swą dotychczasową działalnością świadczyli, że był on im absolutnie obcy, a Gomułka miał nawet żonę Żydówkę. W szczególności antysemityzmu u de Gaulle'a doszukiwano się na siłę w jego różnych wypowiedziach.
Najszersze echo miała krytyka jego stwierdzenia z 27.11.1967 r., że - "Żydzi to naród elitarny, pewny siebie i władczy". Dostało mu się zwłaszcza za słowo "władczy", gdyż jest ono głównym uzasadnieniem w "Protokołach Mędrców Syjonu", tj. książce sprzed I wojny światowej, głoszącej, że światem rządzi hipotetyczna tajna organizacja żydowska.
Natomiast oskarżenia o antysemityzm Władysława Gomułki opierano na jego przyzwoleniu na wrogą wobec Żydów działalność ministra spraw wewnętrznych gen. M. Moczara, za co zresztą jeszcze jesienią 1967 r. został on zdymisjonowany. Obu zarzucano również despotyzm, nacjonalizm, antyklerykalizm, a także wrogość do demokracji w ogóle.
Upadek rządów de Gaulle'a we Francji w 1959 r.
W maju 1968 r. na Uniwersytecie Sorbony w Paryżu i na wielu innych wyższych uczelniach francuskich, rozpoczęły się akcje protestacyjne studentów, którzy m. in. żądali zreformowania przestarzałego systemu szkolnictwa i poprawy ich warunków bytowych. Zbuntowani studenci okupowali uczelnie, organizowali wiece, pochody, wspierani byli przez część prasy. Te akcje strajkowe, prowadzone od 2 maja nasilały się i rozszerzały stopniowo, Do studenckich demonstracji i starć z policją dołączały się mianowicie różne młodzieżowe grupy, głównie anarchistyczne i hippisowskie, kontestujące istniejący model społeczeństwa konsumpcyjnego.
Dużą rolę odegrał anarchistyczny ruch studentów Sorbony, którym sterował 23 letni student socjologii Daniel Cohn-Bendit, pochodzenia żydowskiego. Bendit, późniejszy filozof i współtwórca niemieckiej Partii Zielonych, Pytany wówczas przez reporterów, czy zamierza zrobić karierę polityczną w Izraelu, swej drugiej ojczyźnie, odparł z uśmiechem: -"Kazali mi zrobić rewolucję, więc ją zrobiłem". Sorbona została czasowo zamknięta, zaś Bendit aresztowany, ale zwolniony nazajutrz przez premiera.
Początkowo zarówno prezydent jak i rząd lekceważyli akcje studenckie. De Gaulle przebywał wtedy kilka dni w Rumunii, realizując konsekwentnie swój plan ocieplenia stosunków z Europą Wschodnią. Zaraz potem premier Pompidou udał się z oficjalną wizytą do Portugalii. Trwała równocześnie przeprowadzka Głównego Dowództwa NATO z Francji do Belgii, gdyż de Gaulle wycofał wojska francuskie ze struktur Paktu Atlantyckiego. A na odległym terytorium zamorskim kolonii francuskich przeprowadzona została pierwsza próba bomby wodorowej.
Lecz od 13 maja podjęły strajki także związkowe centrale robotnicze i Francję ogarnął także głęboki kryzys socjalny, a wkrótce również polityczny. Właściwie, już od początków prezydentury de Gaulle'a zwalczały go wszystkie związki zawodowe, zarówno prawicowe, jak i przede wszystkim lewicowe, choć z innych powodów, a to głównie na tle żądań socjalnych (40 godz. tydzień pracy, zagwarantowanie minimum płacy i pełnego zatrudnienia itp.). Z kolei do ataku politycznego przeciwko de Gaulle’owi włączyli się niektórzy członkowie jego rządu (pochodzenia żydowskiego), ultrasi algierscy, hierarchia Kościoła katolickiego i środki masowego przekazu, głównie proamerykańskie.
Nie sposób więc ustalić ilościowy i jakościowy udział zaangażowanych stron w ostatecznym “wykopaniu” de Gaulle’a, co nastąpiło w 1969 r. Można tak ostro powiedzieć, choć sama jego rezygnacja z funkcji prezydenta 28.04.1969 r., nazajutrz po przegranym przez niego referendum powszechnym w sprawie zmniejszenia roli senatu, miała raczej już spokojny charakter, wobec “wściekłego” okresu maj – czerwiec 1968 roku. W szczytowym okresie kryzysu miały miejsce masowe strajki, manifestacje, rozruchy i barykady w Paryżu oraz strajk powszechny, połączony z okupacją fabryk, który objął w sumie prawie 10 milionów robotników i pracowników wszystkich branż. Francja znalazła się wówczas niemalże na progu wojny domowej.
W najbardziej krytycznym momencie strajków i zamieszek w dniu 29 maja gen. de Gaulle wysłał wojskowym samolotem swą rodzinę (żona, dzieci i wnukowie) do Belgii, a sam udał się helikopterem do Baden-Baden, gdzie stacjonowało dowództwo okupacyjnej francuskiej 1. Armii w NRF. Jej głównodowodzący gen. J. Massu uspokoił go i zapewnił, że wojsko w razie potrzeby podejmie akcję u boku prezydenta. Wtedy de Gaulle w tymże jeszcze dniu wrócił do Paryża i podjął próbę przeciwdziałania frondzie narodowej. Napiętą sytuację rozładowało przyjęcie w następnych kilku dniach części żądań central związkowych, ponowne otwarcie Uniwersytetu Sorbony, uwolnienie aresztowanych demonstrantów, rozwiązanie parlamentu i rozpisanie ponownych wyborów do niego w połowie czerwca tegoż roku. A także zapowiedź reform w gospodarce i zarządzaniu państwem.
Upadek rządów Władysława Gomułki w 1970 r.
W Polsce Władysław Gomułka, potępiając w swym słynnym wystąpieniu z czerwca 1967 r. agresję Izraela na Egipt, określił agresora jako "syjonistów", stawiając tezę, że działają oni również przeciwko interesom społeczności żydowskiej. To wyraźne rozróżnienie "syjonistów" od Żydów było potrzebne Gomułce, by nie uznano go za antysemitę. Nie uchronił się przed tym, bo ostatecznie zgodził się potem na represje MSW w stosunku do prominentnych członków partii i władz państwowych, którzy wzbraniali się przed potępieniem wojny izraelsko-arabskiej 1967 r. W szczególności zastosowane zostały masowe zwolnienia osób pochodzenia żydowskiego z eksponowanych stanowisk pracy.
Trzeba przypomnieć, że w powszechnej opinii publicznej, a także faktycznie, władze Polski Ludowej opierały się i wspomagane były, zresztą od swego zarania, przez inteligenckich prominentów pochodzenia żydowskiego. Działali oni zwłaszcza w sferze ideologii, reprezentując wyraziście nurt socjalistyczny, przy czym jednoznacznie proradziecki. Po czerwcu 1967 r. stan ten odmienił się radykalnie o 180 stopni. Obywatele polscy żydowskiego pochodzenia poczuli się bowiem do żywego dotknięci potępieniem przez Władysława Gomułkę agresji dokonanej przez Izrael na Synaju. Uznano to za kłamstwo, za przejaw antysemityzmu władz polskich, jakby za dalszy ciąg prześladowań hitlerowskich itp.
Nastąpił wówczas szereg faktów, wypowiedzi i decyzji, dziś wszechstronnie opisanych i chętnie przypominanych, chociaż wówczas nie bardzo nawet znanych szerszemu ogółowi w naszym kraju. Gomułka pozwolił też wtedy, wydawało się, że wspaniałomyślnie, na wyjazdy z Polski tych wszystkich obywateli żydowskiego pochodzenia, którzy taką chęć wyrażali.
Faktycznie wyjechało bardzo wiele osób, często całymi rodzinami. Dla niektórych była to realizacja ich marzeń, które nie mogli wcześniej spełnić wobec ścisłej reglamentacji zezwoleń na wyjazdy zagraniczne. Dla wielu rozstanie się ze swą dotychczasową ojczyzną było bardzo bolesne. W Polsce zamieszkiwali wszak od dziada-pradziada, mieli swe warsztaty pracy, przeżyli złe czasy i swe radości. Dla wielu innych silniejszy był zew krwi do nowej ojczyzny, która potrzebowała ich do zasiedlenia nowych terenów i zasilenia swej gospodarki.
Gwoli prawdzie trzeba jednak stwierdzić, że większość emigrantów wyjechała wówczas nie do Izraela, lecz w ogóle na Zachód, w tym głównie do Stanów Zjednoczonych. Dzisiaj całą tę 15-tys. emigrację określa się jako przymusową, przeprowadzoną na siłę przez władzę ludową. A przecież, gdy pamięć szwankuje, wystarczy pomyśleć: gdyby tak rzeczywiście było, to w pierwszej kolejności władze pozbyłyby się aktywnych działaczy opozycyjnych. A ci bynajmniej nie wyjechali.
Inspirowana w znacznym stopniu przez opozycję “proizraelską” krytyka nakierowana była początkowo głównie na W. Gomułkę, jako sternika nawy państwowej, lecz rychło rozszerzona została na cały system władzy i ustrój państwa. Przy czym bezpośrednim przedmiotem ataku stały się przede wszystkim sprawy wolności wypowiedzi i publikacji, w szczególności krytykowano zwłaszcza oficjalną cenzurę prewencyjną prasy i innych środków masowego przekazu, oraz ograniczenia wolności obywatelskich. Poszczególne ośrodki opozycyjne zawiązały się głównie na uczelniach. Ich przywódcami zostali młodzi, ambitni studenci i kontestujący intelektualiści. Spora część z nich było pochodzenia żydowskiego, w tym wielu dzieci prominentnych działaczy państwowych i partyjnych.
W marcu 1968 r. dysydenckie, kontestujące koła studenckie i młodych intelektualistów grały już znaczące, pierwszoplanowe role w zmaganiach z gomułkowską władzą. Co wówczas się działo dziś już wszyscy mniej więcej dokładnie wiemy, w przeciwieństwie zresztą do tamtego okresu, gdy właściwie poinformowani byli tylko słuchacze radia “Wolna Europa”. Gwoli prawdy trzeba też przypomnieć, że dla większości społeczeństwa zwłaszcza ze środowisk pracowniczych, małomiasteczkowych i wiejskich tamte wydarzenia marcowe były niezrozumiałe, bądź w ogóle niezauważalne.
W każdym bądź razie “wykopanie” Władysława Gomułki ze stanowiska I sekretarza PZPR nastąpiło ostatecznie 20 grudnia 1970 r., gdy został usunięty z władz partyjnych i państwowych. Znów, jak w przypadku de Gaulle’a, nie da się dokładnie wyważyć zasług poszczególnych uczestników, zaangażowanych w tym zbożnym dziele. Decydujące znaczenie miały niewątpliwie strajki robotnicze, jakie wybuchły w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie po ogłoszeniu 12 grudnia podwyżek cen szeregu podstawowych artykułów żywnościowych. Strajki te spełniły jakby rolę mięsa armatniego w toczonej wojnie opozycji z rządem W. Gomułki, choć np. intelektualiści nie wzięli w nich żadnego udziału. Bez strajków na Wybrzeżu, i ich krwawego finiszu, jego polityczna eliminacja nie miałaby zapewne miejsca, przynajmniej w 1970 roku.
Dodatkowo na tamte lata 1967-72 przypadał czas wymiany pokoleniowej, zresztą nie tylko w Polsce, lecz w całej Europie. Na Zachodzie ta pokoleniowa zmiana warty przejawiała się między innymi w kontestacyjnych ruchach hippisowskich, w aktywizacji ruchów lewackich, nacelowanych przeciwko panującym tam stosunkom społecznym, również przeciwko wojnie w Wietnamie. Także w Polsce nowe, starannie wyedukowane pokolenie, nie znajdując odpowiednich dla siebie miejsc pracy, bo takowe były zajęte już przez “starych” - również protestowało przeciw istniejącemu ładowi społecznemu. W dużej mierze ta kontestacja rozładowana została dopiero przez dynamiczny wzrost gospodarczy kraju w okresie rządów Edwarda Gierka, gdy w niespełna 10 lat przybyło, głównie w przemyśle, około trzech i pół miliona nowych stanowisk pracy.
Natomiast wojna żydowsko-arabska z roku 1967, kontynuowana potem w Polsce jako wojna żydowsko-socjalistyczna, bynajmniej po 1970 r. się nie zakończyła. Trwała nadal do 1989 r., do czasu ostatecznego wyeliminowania Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej z areny dziejów w ogóle. A nawet do 1991 r. tj. do czasu rozpadu ZSRR. I tli się właściwie jeszcze nadal.